niedziela, 22 maja 2011
kobiety nadworne
Wczoraj , korzystając z przepięknej pogody, spotkaliśmy się na grillu. Jak to wtedy bywa, pomiędzy kęsami przepysznego jadła i różnorodnych napitków snują się wielorakie tematy. Tematem numer jeden były" Arnioły", no bo to interesuje ponad połowę zgromadzonej publiki; mnie, Jędrusia , Lucynkę, Kamidełko( czyli moją siostrzenicę, córkę Angielskiej Siostry), Tatkę , a Mamę dużo mniej, ale jednak. Osobą w połowie zainteresowaną była serdeczna koleżanka Lucynki, Hania.Hania wybiera się na tydzień do Boratynia, gdzieś w okolicach 10 sierpnia. Zamierza zamienić się w kobietę domową i pomagać Lucynie w pracach porządkowych. Dzidzię temat w ogóle nie interesował, jednak była w mniejszości, zatem musiała wysłuchiwać naszych rozważań na temat chat. Jędruś udowadniał nam , że sprzątanie lasu nie ma sensu i nijak nie potrafię zrozumieć, dlaczego nie doszedł do tego wtedy, gdy z narażeniem zdrowia( atak kleszczy i nogi zdarte do krwi z powodu wszechobecnych jeżyn) grabiłyśmy las. Nie tak łatwo być kobietą nadworną i grabić pod górkę, bo nie zawsze można z górki! Jednak nasze rozważania związane z bezsensownością niektórych zajęć, zeszły na bogactwo naszych ról w chatach " Pod Arniołami". I doszło do mnie, że " Arnioły" wzbogacają, bo tam nie tylko jestem " żoną, matką i kochanką", babcią, ciocią,Opolanką ... Tam jestem też kobietą o wielu twarzach, czyli kobietą pracującą, co żadnej pracy się nie boi. Chociaż nie każda jej wychodzi!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz