niedziela, 9 stycznia 2011

„ Nie poić arnioła…”

Od samego początku mam problem z nazwą naszych chałup. Wymyślałam już różne nazwy. I nic mi nie pasuje. Niby na początku wydaje mi się, że to właśnie to, ale po paru dniach nazwa w moich myślach nie przystaje do rzeczywistości. Przysłowiowy kwiatek do kożucha. Już nawet zwołałam " grono ekspertów", ale co z tego wyszło? Nic! A było to tak;

W pokoju unosił się smakowity zapach domowego ciasta, sałatki jarzynowej i czerwonego wina. Witrażowa lampa stojąca pomiędzy kanapą, a fotelem, rzucała kolorowe refleksy na biały sufit . Ciepłe światło wyłaniało z półmroku uśmiechnięte twarze.

Zbliżała się godzina pierwsza w nocy. Spotkanie dobiegało końca.

__ I wbijemy tabliczkę z napisem; „ zabrania się poić arnioła w czasie objawień !”__

Głos Franka zagrzmiał ponad stołem, uginającym się pod ciężarem pysznego jedzenia, które wszyscy po trosze przygotowali na to spotkanie.

Okazja była podwójna; przyjacielskie spotkanie i uczczenie ostatniej soboty karnawału.

W planach mieli przynajmniej jedno karnawałowe spotkanie. Spotkanie miłośników bieszczadzkiego wypoczynku oraz tych, którzy postanowili, że tam, w Bieszczadach, na wspólnej działce wybudują chaty. W zamierzeniach miały to być maciupeńkie chatynki, do których przyjeżdżaliby w dowolnym czasie, nie martwiąc się, czy aby zaprzyjaźnieni właściciele pensjonatów znajdą coś dla nich. Niestety chaty były krnąbrne i jakoś dziwnie rozrosły się. Bracia Stańkowscy, fachowcy od przestawiania starych chałup od razu powiedzieli, że nie da się inaczej.

__ Panie Krzyśku , tylko głupi stawiałby chałupę jak leci. Dokupi pan po dwie belki z każdej strony i podniesie się troszkę dach. Chałupa lepiej będzie wyglądać. Nie będzie taka przysadzista, jak za przeproszeniem moja sąsiadka, którą łatwiej przeskoczyć, niż obejść. Na pięterku można będzie wykroić parę pokoików. I wam będzie wygodniej i dzieciaki mogą przyjeżdżać…___

Tak przekonywali, namawiali, że Krzyśkowi, Joannie i Marzenie wizja maleńkiej chałupinki jakoś zupełnie wywietrzała z głowy, a w myślach rozsiadła się całkiem spora, jednopiętrowa chałupa. Gdy na dokupionych do każdej z zewnętrznych ścian, jasnych belkach pojawiły się czerwone czapy dachów, do złudzenia przypominające niedzielny, szydełkowy kapelusz cioci- Kloci, wszyscy bez wyjątku od pierwszego wejrzenia się w nich zakochali.

Chaty wprawdzie już stały, ale straszyły pustymi otworami, pozbawionymi okien i drzwi. Plastykowe, do złudzenia imitujące drewno okna/ bo tak taniej i w żaden sposób nie stać ich na coś innego/ od dawna czekały na lepsze czasy, w dalekim magazynie. Po pierwsze Krzyśkowi, Marzenie i Joannie zabrakło pieniędzy, a po drugie przyszła zima i dojście do ścieżki, którą schodziło się pod samiuteńką, drewnianą bramę ich przyszłego raju, pokrywała ponad półmetrowa warstwa zmrożonego śniegu. Minusowe temperatury sugerowały, że niestety, na razie w budowie następuje przymusowa przerwa. Panowie monterzy nie dadzą rady i pojawią się na działce wraz z wiosennym wiatrem.

Minął szampański Sylwester , Nowy Rok…I nagle do wszystkich dotarło, że czas leci szybko, a nazwy działki jak nie było, tak nie ma. Postanowili więc, że wykorzystają wspólne spotkanie i w myśl przysłowia ;”co dwie głowy to nie jedna”, a tym razem głów było siedem, coś wymyślą.

__ Może by tak „bieszczadzka hula gula”__ zaproponowała Urszulka, najmłodsza w towarzystwie. Tego dnia wyglądała naprawdę uroczo z rozpuszczonymi włosami i szczupłymi , długimi nogami. Prawdziwą urodę nóg podkreślały obcisłe spodnie z nabitymi z boku ozdobnymi ćwiekami i kozaczki na szpilkach..

__ E, już było! To ma być coś nowego, niepowtarzalnego. __ grymasiła Zosia.

__ To było dobre na Dębową. Zresztą tam mniej się będzie hulało i gulało, a bardziej leżało i odpoczywało.__

__ To może „ leżycho- kwiczycho”! – Wyskoczył Krysiek.

__ Czy was, że tak nieładnie się wyrażę, pogięło? __ zaprotestowała Marzenka.__ Ja proponuję „Zasiedlisko”. To bardziej dostojne. Taki serial w telewizji nazywa się „ Siedlisko”. Jest niezły. Też o starej chałupie i wsi. Żeby nie było, że zerżnęliśmy, to dodałam „ za”.__

__ Ładne, ale do mnie nie przemawia.__ upierała się Zosia.

__ A może „ koniadowskie zasiedlisko”, no bo ta część terenu nazywa się Koniadów.

Ale co z aniołem? Przecież pokazał się na zdjęciu nie po to, aby go ignorować. Ma chronić mieszkańców. Jak się go nie uwieczni w nazwie, to się do nas zadem odwróci. A wtedy mamy przehuśtane.__ roześmiał się Krzysiek.

Parę lampek czerwonego wina zrobiło swoje. Do Krzyśka dołączyła Joanna, której wyobraźnia ukazała różowiutki, tłuściutki tył korpulentnego aniołka, wypinającego się na jej męża. Za Joanną włączyła się Zosia, a potem , jak dźwięk organów, rozległ się śmiech Uli, która była znaną śmieszką.

__ Wy macie nie po kolei w głowie.__ Franek próbował utrzymać powagę.__ Jakie „ Zasiedlisko”. To brzmi idiotycznie. Ale co z tym aniołem? __ zainteresował się nieznanym mu wątkiem . Upiłeś się dwoma lampkami wina? __ zapytał Krzyśka.

_ No tak! Ty zdjęcia z aniołem nie widziałeś! Też nie wierzyłem dziewczynom, zanim mi nie pokazały zdjęcia, na którym światłocienie tworzą postać anioła, wychylającego się z okna naszej chaty. Jak nie wierzysz, to ci kiedyś pokażemy.__

__ No to może nazwać to miejsce „chaty z aniołem”, albo „ anielisko”__ zaproponowała Zosia.

__ Słuchajcie, jak nazwa ma być szczęśliwa, to musi mieć w środku „ r”. Słyszeliście, że za mąż trzeba wychodzić w miesiącu z „ r”. Myślę , że to na chaty też działa.__ stwierdziła Gosia.

-_ Ha, ha ha…..__Ula dalej śmiała się pełną i pokaźną piersią.

__ No to jak ma być „ r” , to może zamiast anioła może być arnioł? Bo wiecie, są anioły i są archanioły. To te na wyższym boskim stanowisku.__ wyjaśniła wesoło Zosia.

__ Acha, to arnioł jest czymś pośrednim miedzy aniołem, a archaniołem? Takim aplikantem

archanielskim? Nie szeregowy, ale i nie sierżant, tylko kapral anielski. __ Joanna przybliżała panom wyjaśnienie nazwy.

__ I co, nadal zamierzacie wynajmować swoje chaty? __ dopytywał Franek.

__ Jak dostaniemy pożyczkę na skończenie budowy, to nie mamy innego wyjścia. Z pensji nie damy rady jej spłacać. A gdy nie weźmiemy kredytu na hipotekę, to do końca życia domowym sposobem nie wykończymy ich .

__ No to trzeba będzie, aby wasze chaty w czymś się specjalizowały, jak chcecie mieć dużo chętnych na wynajem. Wiecie, każdy, kto wynajmuje pokoje w czymś się specjalizuje. Jedni w dobrej kuchni, inni w urządzaniu imprez kulturalnych. A jak zrozumiałam, chaty będziecie wynajmowali bez właścicieli, czyli bez was? __ dopytywała Ula.__Mogę wam pomóc. Proponuję pójście na współpracę. Wy wynajmiecie swoją chatę. Jeśli Marzeny będzie wolna, gdy będę w tym czasie w odwiedzinach, to mogę robić za atrakcję. Sami mówiliście o aniele. No to będę dopinała sztuczne skrzydła i się objawiała. Wśród iglaków, zarośli polatam sobie w czymś zwiewnym. Jak w tym czasie objawi się prawdziwy anioł, to i lepiej. A jeśli nie, to go zastąpię!__

Wszyscy parsknęli gromkim śmiechem. Mężczyźni nisko, przeciągle, kobiety zanosiły się wysokim chichotem. Każdy oczami wyobraźni widział ponętną Ulę, objawiającą się w tiulach

i sztucznych skrzydłach na bieszczadzkim stoku.

__ No, to może jak w tej piosence, co śpiewa Ferdek Kiepski, niech będą „ cycate arnioły „ !—zaproponowała Joanna.

__ I koniecznie to „R” musi być duże, z małym, dużym „r” w kółku na nóżce – to taki znak rezerwacji. Niby dla nazwy, aby nikt nam nie pokradł „arniołów”.- dodała Małgosia.

__ Brawo, niech będą !!! ___ śmiali się wszyscy, tylko Marzenka nadal upierała się przy swoim.__ No to niech będzie „ zasiedlisko cycatych arniołów”__ prosiła, ale nikt jej nie słuchał.

__ Jak będzie za drogie twoje objawianie się, to zbankrutujemy.__ śmiał się Krzysiek.

__ Za gościnę będę regularnie się objawiać. A w przerwach tylko będziecie mi dawać trochę czerwonego wina.__ wyjaśniła kwestię finansową Ula.

__ No to będziesz arniołem na bani. Arnioł na bani jest do bani . __ stwierdził Franek. __

Moja Uleńka ma spust. Z torbami was puści. Ale za to jakim będzie ponętnym arniołem!

Tylko żeby szybko nie wpadła w krzaki, jak ją będą dodatkowo poić letnicy. Wiecie, to tak jak w zoo. Ciągle mają problem z dokarmianiem zwierząt. Stąd te tabliczki koło klatek z zakazami dokarmiania.

__ No, to co za problem! Krzysiek musisz koniecznie zrobić tabliczki z napisem” nie poić arnioła w czasie objawień”.

__ Ale ja wolałabym, aby to było „ zasiedlisko”.__ nadal protestowała Marzena.

__ Uparta jesteś jak osioł. Tylko „ zasiedlisko” i „zasiedlisko”! Chyba słyszysz, że to idiotycznie brzmi__ skwitował Franek.

Marzena przycichła. Po kilkunastu minutach wyszła do kuchni.

__ Musimy jej zrobić jakieś miejsce z jej nazwą . Może z ławeczką pod dębem, a może na dole działki w tej dzikiej części. Niech ma swoje „zasiedlisko” . __ Franka ruszyło sumienie. Reszta mu przytaknęła.

__ No to koniec imprezy. Było tak wesoło jak na Sylwestra. Mam zakwasy w mięśniach brzucha .Przyszłego Sylwestra spędzimy chyba już w chatach.__ rozganiała towarzystwo

Zosia.

__ Muszę poćwiczyć to objawianie. Jak ja was wszystkich kocham! Jak ja kocham chatki!! Franuś , pojedziemy do chatek? Jak ja ciebie kocham Franusiu !__ prosiła lekko zawiana Ula.

__ Dobrze Koteczku ! Pojedziemy. I wbijemy tabliczkę „ zabrania się poić arnioła !”__

sobota, 8 stycznia 2011

cudne widoki

Gdy schodzi śnieg, z naszej drogi do chat przez Myczkowce jest tak cudny widok, że aż się chce jechać!

zamiana

A może to maleństwo zaadaptuję na pracownię, a w tamtym pokoju urządzę jakąś sypialnię?

niespodzianka

Okazało się, że miejsca na moją pracownię jest bardzo dużo!

I przejrzeć się w lustrze.

i tu można...


Jest niewielka, ale wystarczy miejsca, aby wejść pod prysznic.

piętro


Na piętrze też jest łazienka.

wymagania


Jeszcze nie ma schodów, bo temperatura w chatce musi być w granicach 15 stopni na plusie , a jest tyle samo ...na minusie. Gdy panowie uruchomią kominek i ogrzeją domek, to będzie instalowanie, klejenie, malowanie itp. Na razie w chacie marzłam jak cholera. Mało nie odmroziłam palców.
Mimo wszystko kocham ją. Pietro jest już też jest gotowe.
Jeszcze tylko podokręcać krany, sedesy, bidet , kurki, gniazdka....itp. Za dodatkowe pieniądze.
Mam do dziennego pokoju i kuchni piękne szydełkowe firaneczki. Na stół, którego jeszcze nie posiadam, mam szydełkowy obrus. A swoją drogą stół koniecznie musi być duży!

lepiej

A lustro ma być wklejone. Umywalka też miała inaczej być osadzona. Fachowcy twierdzą, że inaczej się nie dało. Znowu zgodnie z ich gustem!
Prysznic dla Bożenki!
Całe szczęście, że łazienka jest zrobiona zgodnie z moja wolą. Wanna na życzenie Jędrusia.

lokalni artyści

"Pan od kominka" zrobił coś całkiem innego, niż chciałam. Jedynie forma kominka jest zgodna z moim zamówieniem. Widocznie ma całkiem inny gust ! W ogóle każdy tu robi co chce i wydaje mu się, że to tak powinno być, bo on wie najlepiej. Cóż, tak wygląda budowanie na odległość. Uzgadniamy, pokazujemy, a jak przyjeżdżamy, to jest coś innego. Ha, ha !!

nowe spojrzenie

Już przywieźliśmy lodówkę i pralkę. Jak to fajnie spojrzeć na ganek przez otwarte drzwi.

renowacja

Sypialnia ma dwa okna i belki pod sufitem. Będzie też stara, odrestaurowana szafa z wielką szufladą.
Biedaczka przeżyła powódź w naszym garażu, ale okazało się, że można ją odnowić.

po woli...

W naszej sypialni na razie stoi skórzana kanapa i fotel, a także ława. Potem przeniesiemy je do dziennego pokoju, a tu wstawimy łóżko. Będą też szydełkowe zazdroski. Już się robią!

marzenia

Piękne rzeźbione drzwi są jedyne w swoim rodzaju. Inne są zwykłe, ale te cieszą oko. Dobrze, że kupiliśmy je, jak jeszcze domu nie było. Teraz o czymś takim możemy jedynie marzyć!

Cudeńka

Już jest boazeria i płytki na podłodze. Cudeńka!

Metamorfoza

Nasza chatka zaczyna coraz bardziej przypominać wygodny domek. Nie mogę się doczekać finału. A pieniądze płyną jak woda. Pożyczka kurczy się . Co to będzie?
Ekipa pracuje szybko i dokładnie

Pomocy!

Sprowadziliśmy wielkie, betonowe szamba. Postawiliśmy na parkingu i stoją. Cały czas jest tak grząsko, że żaden dźwig nie jest w stanie zjechać w dół i ustawić je poniżej chat.
Jednak anioły czuwają. Gdy przyjeżdżamy, nie zawsze nadążają z szybką ewakuacją. Czasem udaje się nam uchwycić w obiektywie ich zwiewne sukienki.

a wody jak nie było... i prądu też !

Chatkę ocieplono, położono kable elektryczne.
Ale cały czas nie było wody. Studnię kopały dwie firmy. Jedna z nich dojechała do 50 m. Przedarła się przez skałę i nic nie znalazła. FACHOWCY złamali wiertło! Brak wody nas nieźle kosztował!
Druga firma zwodziła nas do listopada. W końcu znaleźli wodę w innym miejscu. Też na głębokości 50 m. Odetchnęliśmy z ulgą. Po drodze były perypetie z Rejonem Energetycznym, który parę lat projektował linię energetyczną do nas. Potem zwlekał z podłączeniem Ale wreszcie mamy prąd i wodę. Koszty! Koszty! Koszciska!

nie się mury pną do góry... i kominy

Komin stawiał inny " fachowiec". Niespiesznie, bo aż trzy miesiące. Miał gotowe elementy. Co by to było, gdyby musiał budować od początku?
Ale co tu wracać. Grunt, że stoi i jest oblachowany.

nerwy, rozczarowanie i...

Zanim zaczęły się prace wewnątrz chatek, to panowie Sz. zwodzili nas i zwodzili. W końcu pod koniec lata powiedzieli, że Im się nie opłaca robota...? ( sami wcześniej umówili się z nami na konkretną, bardzo wygórowaną cenę).Mają propozycję za większe pieniądze. Początkowo byliśmy zrozpaczeni, ale nasze anioły czuwały.
Znalazłam dwie ekipy. Mój Budowniczy wybrał jedną z nich i okazało się, że trafił w dziesiątkę!
Ruszyło!
Zrobiło się trochę łyso!

przyszła jesień

Jeszcze w jesieni Mój Prywatny Budowniczy pościnał tzw. iwy i odsłonił cudowny widok na Berdo. Oczywiście nic bez papierka. Musiał być kwit od wójta gminy!

9 miesięcy minęło jak jeden dzień


I znowu wróciłam do mojego bloga. Miniony okres był niesamowity. Działo się tak wiele. Teraz już prawie końcówka. Jeszcze nie mogę pojechać i spać w swojej chatce, ale niedługo zapalimy ogień w kominku i....
Żałuję, że nie udało się spędzić Sylwestra w chatce. Jednak nic na siłę!