wtorek, 28 czerwca 2011
zakochana w bibelotach - ptaki
Po wczorajszym szalonym poniedziałku, bo cały dzień tylko gnałam i gnałam , chcę dziś troszkę przystopować. Może w ten sposób zaczaruję czas? Wprawdzie i dziś mam bardzo napięty grafik, ale mam też momencik, zanim wejdę w wir dnia, aby wrzucić parę słów w sieć.
Już bardzo dawno temu wielkim uczuciem miłości obdarzyłam maleńkie cudeńka, którymi niektórzy się otaczają. Dodają one wnętrzom niepowtarzalny charakter i wiele mówią o osobach, które je posiadają. Jestem tzw. trochę śmieciarą, bo nie przepadam za surowymi, sterylnymi wnętrzami. Lubię w nich trochę tzw."śmieci", czyli bibelotów, dupereli, pamiątek... , czy jak je sobie ktoś nazywa. W naszej "Chacie pod Arniołem" powoli zaczynam zbierać maleństwa, które kiedyś będą stanowiły o charakterze domu, a na razie są" pierwszymi jaskółkami" , niektóre w dosłownym sensie.
Moje zbieractwo polega na tym, że czasem nie wyrzucam tego, co inni wyrzucają. Np. jaskółki na sznurku były elementem dekoracyjnym opakowania, w którym dostałam od przyjaciół sprzęt kominkowy. A ja powiesiłam je na magnesiku z samowarem, na magnetycznej tablicy. Porcelitowe ptaszki wypatrzyłam w sklepie ze starociami i przykleiłam na murku w łazience.
Kocham ptaki. Pamiętam, jak dawny sąsiad- niejaki Wujek Antek hodował na strychu gołębie. Miałam wtedy z dziesięć lat. Karmił je przeżutym przez siebie pokarmem, prosto z ust. Teraz powiedziałabym - FUJ! Wtedy byłam zachwycona, jak cudnie zastępuje pisklakom matkę...
O jaskółkach i gołębiach usłyszałam wczoraj od Stelli przezabawną opowieść. Obydwa gatunki mieszkają w poliżu jej mieszkania. Obserwowała ona powietrzną kolizję jaskółki z gołębiem. A było to tak;
Leci sobie taki wielki, wyżarty gołąb, bo tylko takie mieszkają w pobliżu domu Stelli( pobliski park, gdzie ludzie karmią gołębie, robią grille itp.) , a więc leci majestatycznie, ciężko, dostojnie, zgodnie z wyznaczonym planem lotu i nagle jego trajektorię przecina wielkie; brym, brym, brym! Jaskółka z szybkością światła wali w gołębia i znika. Istny odrzutowiec na pokazie lotniczym!
Gołąb prawie staje w powietrzu, oszołomiony, zdezorientowany. Ma bardzo głupią minę! ( czy gołębie mają miny?). Jest ogłuszony i zaburzony. Prawie spada na ziemię, ale po chwili odzyskuje równowagę i obrażony dostojnie, ciężko odlatuje w sobie tylko znanym kierunku. Za sobą, na niebie pozostawia istny pokaz lotniczy; brym, bzim, brum...!!! To szwadron jaskółek wykonuje codzienne ćwiczenia !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dokładnie tak samo wygląda moje "zbieractwo", żal mi każdego starocia czy bibelotu, bo widzę w nim potencjał... a tymczasem chata zaczyna przypominać składzik rupieci ;-)
OdpowiedzUsuńAle nigdy nie wiadomo, co się może przydać, prawda? A wtedy z dumą można powiedzieć: zrobiłam coś z niczego ;-)
Świetna ta historia o ptakach, to chyba z Wrocławia?
Ściskam!
Zbierałam, zbierałam... no i ile można uzbierać ? 6 osób na czterdziestu ośmiu m2? Potem było wyrzucanie przed remontem i odzyskiwanie wolnej przestrzeni do życia. A teraz mi żal... A z drugiej strony...ta przestrzeń ciągle jest nam potrzebna, przecież zbieractwo zaczęłam od nowa. widać mam to we krwi...
OdpowiedzUsuńJaskółki uwielbiają figlować. Będą przez dwie godziny udawały, że chcą założyć gniazdo na I piętrze, aż ludzie wywieszą tam baloniki!