środa, 22 czerwca 2011
dom, który czeka...
Gdzieś tam daleko, czterysta kilometrów ode mnie stoi sobie chatka, która czeka. Myślę, że przede wszystkim czeka na nas, a może i na gości. Jak donosi p. Adam, trawka już urosła. Teren pomiędzy chatami zazielenił się, a więc i zdjęcia z tego odcinka są nieaktualne, a ja nie wiem, kiedy tam pojadę, aby je zaktualizować. Nawet przez ostatnie dwa dni nie pisałam o moim domku i porobiły się zaległości. Wszystkiemu winna tzw. jelitówka. Dorwała zdradziecko najpierw Jędrusia, a później mnie. Jędrka dosłownie zrzuciła z roweru. A muszę zaznaczyć, że Mój Men postanowił sobie w ostatnim czasie, iż do pracy będzie dojeżdżał rowerem( w ramach poprawy kondycji malutkie 20 km.w jedną stronę). Od kiedy zrobiło się ciepło, wielokrotnie przydarzało mu się takie podróżowanie. Jednak jakieś cztery dni temu przyjechał z pracy lekko zzieleniały na twarzy. Sapał i dyszał, jak nie On. Stwierdził, że w pracy starał się przebywać jak najbliżej toalety. Droga do domu była tym razem bardziej drogą przez mękę. Dobrze, że większość trasy przebiega obok terenów leśnych. Kondycja mu całkiem spadła itp. Chorował dosłownie 24 godziny. Następnego dnia po południu " wrąbał" wielkiego kotleta. Czyli zakończył chorowanie. Dwa dni później miałam wątpliwą przyjemność przekonać się, że bakcyl dorwał i mnie. Niestety objawy były bardziej zaostrzone, bo doszły bóle żołądka. W tym czasie Jędrek wsiadł z powrotem na rower. Ja przez 36 godzin cierpiałam katusze. Z tego ostatnie 10 godzin przespałam kamiennym snem. Wstałam z dziwnym wrażeniem, że przejechał po mnie pociąg. Przez godzinę zbierałam się, aby wejść pod prysznic i wyjść do pracy. Teraz jest już dobrze, a więc, jak to teorie psychologiczne mówią, gdy zaspokoiłam potrzeby niższego rzędu, mogę zaspokajać wyższego rzędu. Pisanie i potrzeba kontaktu niewątpliwie do nich należą. Zatem z lubością wróciłam do klawiatury.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja dalej do podczytywania Ciebie. Ale mam ciągle kiepsko z dostępem do komputera, i tak będzie do czasu, aż ruszy plaża.
OdpowiedzUsuńMam już zaległości w pisaniu i zdjęciach, że na kilka postów starczy!
Pozdrawiam ciepluńko:)