Sobotni poranek. Na boso biegnę do kuchni i w czajniku nastawiam wodę. Szybko odmierzam parę łyżeczek aromatycznego, zmielonego ziarna, które trzymam w pojemniczku na dnie zamrażarki, aby zapach nie uleciał .
Później zalewam w zaparzaczu, bo nie przepadam za fusami plątającymi się między zębami. Można by łatwiej, ale gardzę rozpuszczalną kawą, bo jest dla mnie jakoś taka bardziej "Inkowa". Najlepszy byłby prawdziwy expres. Najlepiej ciśnieniowy, ale nie dorobiłam się. Czasem delektuję się na przepysznym cappuccinem z pianką, robionym właśnie w takim ekspresie u Stelli i wtedy postanawiam, że w przyszłości, w ramach wolnych środków z pewnością nabędę takie cudo. Niestety środki wolne jakoś się nie ujawniają, a ja rankiem powtarzam ten sam rytuał.
Z połową dzbanka świeżej, aromatycznej kawy i filiżanką idę na taras. Jestem w piżamie , na którą wrzuciłam tylko tzw. kireję. Tą nazwą określam moje stare ponczo, zwykłą okryjbidę, którą powinnam dawno temu wyrzucić, ale kocham ją szalenie i trudno zdobyć mi się na tak okrutny gest. W dodatku nie ma ona zastępstwa, bo nienawidzę wszelkich szlafroków. Opatulam się więc ździebko sfatygowaną kireją , bo ranek jakoś troszkę chłodny i rozsiadam się na tarasowej ławeczce.
Świeci słońce. Cały ogród tonie w czystym, porannym blasku. Krople rosy, a może i deszczu, rozszczepiają promyki, jak miliony małych pryzmacików. Podkreślają koloryt ogrodu. Na błękitnym niebie przecinki jaskółek oddzielają kolejne frazy bajek o chmurach. A ja czytam "na dzień dobry" te radosne baju-baju i popijam rześkie, letnie powietrze łykiem aromatycznej kawy.
Echhh............
OdpowiedzUsuńWiem jak to jest...
OdpowiedzUsuńCzasami w piękne słoneczne poranki sama wychodzę przed dom z kubkiem kawy i podumać... :)
Kocham takie poranki.... :)
Pozdrawiam :)
Ależ aromatycznie i nastrojowo się zrobiło. Moja kawa dziś w domu bo trochę mżyło. Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Ania
OdpowiedzUsuńChmmmm i ach, bo u mnie pada od tygodnia. Więc jak już zrobię ta swoja lurę-i tak przemyconą gdyż nie powinnam jej pić-to pozostaje siedzieć tylko na kanapie.
OdpowiedzUsuńNastrojowo u Ciebie, rozgoszczę się jeśli pozwolisz
Buziole w noch
Bardzo rzadko, bo tylko raz dziennie pijam kawę - do śniadania. Rozpuszczalną z mlekiem. Kiedyś namiętnie pijałam bardzo mocną herbatę.Tu ci kroku nie dotrzymam. Także i z tego powodu, ze wstaję bardzo późno, najchętniej już po południu, ale ostatnio tak się nie da, wstaję zatem bliżej 10. Co nie znaczy, że tak długo śpię . Wrony, gawrony i kawki robią pobudkę koło 5 rano. Okresowo dołączają gołębie, te dzikie, synogarlice, i zdziczałe, pocztowe. Krótko po wylęgu młodych niesamowity rejwach robią wróble - ale akurat teraz jest u nich cicho.
OdpowiedzUsuńNie, z całą pewnością nie delektuję się kawą. Raz na 2-3 miesiące dobrym drinkiem "wieczorową porą" - to tak(czasem nawet przez kilka dni pod rząd).
Siorbię kawkę z mlekiem od wczesnego rana, od przedszóstą, nie mam na nie limitu, i czytam blogi, do przyzwoitej pory, kiedy czas zabrać się za pracę. Biada temu, kto burzy mi mój porządek. A w słoneczny czas siadam na ławce pod chałupą i słucham szmeru płynącej wody w oczku, bezmiar szczęścia, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGosi już odpisałam na Jej blogu, Wszystkim bez pogody, życzę troszkę słoneczka.
OdpowiedzUsuńTkaitka- często też siedzę wieczorkiem, patrząc na gwiazdy. Pomyślę cieplutko o Tobie, gdy może dziś posiedzę...
Mario- czasem udaje mi się też bardzo, bardzo wcześnie i to opisałam, ale zazwyczaj jest to około 6,30- 7,00.
Wszystkim gościom przesyłam trochę ciepłych, energetycznych myśli.
uroczy poranek
OdpowiedzUsuńWspaniały opis poranka, mojego wymarzonego poranka. Tak sobie myślę, że lubię osoby, które lubią kawę, jej aromat, smak, rytuał zaparzania, jakby z marszu staja się dla mnie bliskimi osobami, przyjaznymi. Lubię wstawać wczesniej od moich pozostałych domowników i delektować się zapachem i smakiem kawy.
OdpowiedzUsuń