niedziela, 29 marca 2009
na kłopoty nie ma rady
No i co z tego, że wiosenna temperatura prawie tuż, tuż?.. Tak to jest, że realizacja marzeń nie zawsze idzie jak po maśle. Jędrek był po raz kolejny w banku.W ubiegłym tygodniu był dwa razy. Za pierwszym razem nie było pani A. , a pani A. jest jedynym łącznikiem pomiędzy wojewódzką komisją kwalifikującą, komu przyznać, komu nie. Podobno ogólnie robi to "system", ale komisja jest obok tego. W każdym bądź razie po raz kolejny okazuje się, że pomimo iż jesteśmy bardzo starymi i dobrymi klientami PKO BP, to jest tak jakbyśmy nie byli. Nasz bank ma w nosie małych ciułaczy, nawet tych, co korzystają z wielu jego produktów i nigdy z niczym nie zalegali. Najwyraźniej nic nie znaczymy. Przypuszczalnie nie dostaniemy pożyczki, a ja już znalazłam sposób spłaty większej raty poprzez wynajem chatki. Nic to. Jeśli rzeczywiście moje przeczucia się spełnią, będę musiała poszukać innego wyjścia. Jedna wersja jest minimalistyczna; robimy na ile nam starczy pieniedzy i spłacamy to, co do tej pory. Druga jest wersją max- bierzemy maksymalne pożyczki w naszych zakładach pracy i spłacamy, a wtedy jesteśmy uziemieni . Niczego nie dobierzemy w razie czego. Już tyle lat żyję, że wiem iż tych: " w razie czego " zawsze jest dużo. I to przeważnie wtedy, gdy mamy nóż na gardle.
Jędrek szykuje się do nowej wyprawy w Bieszczady. Jedzie we wtorek z całą masą rur i rynien oraz innymi niezbędnymi materiałami. Trochę żal mi, że nie jadę, ale muszę nadrabiać "pracowe" zaległości, bo przez ponad miesiąc chorowałam. Może w kwietniu pojadę przynajmniej na 2 dni? Jeszcze nie widziałam chat na żywo.Zdjęcie to nie to samo! Poza tym chciałam posłuchać ciszy i śpiewu aniołów w koronach drzew na Koniadowie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz