Zdjęcie powyżej jest robione z okna naszego samochodu. Droga jest moją ulubioną. Oczywiście prowadzi do naszej chaty! Jest urocza o każdej porze roku. Stąd już rzut beretem do Bóbrki. Z prawej strony jest wysoki stok i widać malownicze rozlewiska , zakola rzeki , oraz żeremia bobrów.Gdy zachodzi słońce, jego wieczorna zorza odbija się w szkiełkach rozbitego lustra rzeki. Jest tak, jak napisałam; droga do raju bram!
Tym razem w Kosinie był Jędrek.Sam! Wymienił szklaną płytę w kuchence, podłączył antenę tv. Sprawdził, czy wszystko w porządku i odkrył, że gaz jest źle ustawiony, bo nie zapala się piecyk gazowy. Musi w poniedziałek dzwonić do serwisu, aby przyjechali i ustawili. Sam musiał palić w kominku, aby się wykąpać. Resztę rewelacji przekaże mi po powrocie. Podobno trawnik między chatami jest gęsty jak dywan. Adam dzielnie dba o niego i strzyże, aby wyglądał pięknie.
A propos samochodu. Muszę Wam opowiedzieć o moim małym Remusiu( Reno clio). Biedak ma już swoje na karku. Przeżył, a w zasadzie przejechał już swoje. Odkupiłam go od córki, gdy kupili sobie nowszy samochód. Potrzebny mi do pracy w terenie, bo bez niego ani rusz! Ma swoje lata.
W ubiegłym roku pierwszy raz miałam z nim kłopot, gdy pojechałyśmy z koleżanką do Kazimierza. Był wrzesień, lało jak z cebra i pewnego dnia, gdy wyruszałyśmy sprzed pensjonatu, zaczęło z podsufitki kapać nam na nosy. Próbowałyśmy sztuczki z workami nylonowymi- do kitu! Próbowałyśmy jechać w ten sposób, że Ela trzymała chusteczki higieniczne pod światłem przy podsufitce, a ja kierowałam. To też nie zdało egzaminu. W końcu wymyśliłyśmy babski sposób. Ela żuła gumę do żucia- sztuk trzy. Potem oblepiłyśmy miejsce, gdzie przymocowana jest antena. Sposób pokazał się skuteczny- wynalazek epokowy! Wytrzymało i owszem przez całą jesień, zimę, wiosnę, aż do ubiegłego piątku. Gdy rankiem, po włożeniu wielu wysiłku we fryzurę( wychodzę z założenia, że tylko młoda może trzy razy ruszyć grzebieniem i dobrze wygląda, a taka , jak ja musi się trochę natrudzić, aby efekt był w miarę), siadłam za kierownicę i ruszyłam, nagle znalazłam się pod wodospadem!!! Było późno, więc nie zastanawiając się jechałam dalej. Gdy brałam zakręt w prawo, wodospad kierował się w moją stronę, gdy w lewo, to na prawe siedzenie. Na sądowym parkingu poszukałam wielkiej reklamówki i przykryłam prawe siedzenie. Zrobiłam obwałowania itp. Sama wyglądałam, jak zmokła kura.Około 16-tej wracałam do domu. W reklamówkowej niecce była spora kałuża. Wylałam na drogę, a sama dalej jechałam wśród strug deszczu na zewnątrz i wewnątrz.
Teraz czekam na Jędrka. Może przyjedzie i coś wymyśli, bo podobno ma lać cały przyszły tydzień, a ja muszę jeździć w teren! Biedny Remuś!!!!
Mój Remuś jest już tak leciwy, że nie warto go chyba naprawiać, ale silnik wciąż dobry...Poprzedni właściciel wymyślił sobie dorobienie szyberdachu , co obecnie skutkuje pokapywaniem przy byle opadzie. Ale są to ostatnie dni maleństwa, bo nikt już mu nie przedłuży "świadectwa zdrowia":)
OdpowiedzUsuńDroga bez wątpienia urocza. W młodości miałam niezwykły obrazek jesienny w drodze do i z kościoła, myślę, że to opiszę w swoich zmyślaniach. A z drugiej strony patrzę na to z obawą - bo obraz naturą malowany był tak piękny, że przy moim słabiutkim warsztacie - mogę go zniszczyć...
ale przygody - usmialam sie choc wiadomo,ze Tobie wtedy wcale do smiechu nie bylo :)
OdpowiedzUsuńBożenko - guma skruszała. Kup paczkę orbitek (smak dowolny), pożuj, starą wydłub i załóż "nową uszczelkę":)
OdpowiedzUsuńTkaitko- śmiało ruszaj do boju w zmyślaniach. Jedynie Ty wiesz, jaki ten obraz był w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńGosiu! Właśnie tak pomyślałam, że trzeba wyżuć nową uszczelkę.
Beatko! Mi naprawdę nie było do śmiechu. Szczególnie, gdy w pracy spojrzałam w lustro.
droga super..trzeba kupić małą tubkę silikonu, uszczelni i jest elastyczny :)..w motoryzacyjnych jest też szpachlówka do blachy w małej puszce..
OdpowiedzUsuńBożenko, śliczną drogą sobie jeździcie. A jestem pewna, że Grey Wolf dobrze radzi. Pozdrawiam Cię słonecznie mimo okropnej pogody za oknem.Ania:)
OdpowiedzUsuńGreyu -dzięki za radę. Skorzystam.
OdpowiedzUsuńAniu zwrotnię pozdrawiam Cię ,jak i również wszystkich gości.
Bożenko, przeżywałam podobne prysznice, kiedy w poprzednim "czołgu" był nieszczelny szyberdach, przy zakręcie w lewo woda wlewała się na męża, a w prawo na mnie, jeździł z nami włochaty, dobrze chłonący ręcznik, bo nie wiadomo, kiedy deszcz mógł dopaść. A kiedyś czereśnia wpadła między uszczelki i lało na mnie aż do domu, myślę, do licha, następny leje, ale to był tylko owocek, pozdrawiam serdecznie. A droga do raju przepiękna.
OdpowiedzUsuńMario! Jakoś człowiekowi lżej, gdy wie, że ktoś go rozumie. Dzięki za duchowe wsparcie. Serdeczności!!!
OdpowiedzUsuń