wtorek, 5 lipca 2011

Lato, lato, lato czeka... i chatka

 Już taras i w Boratyniu gotowy! Hura!!! Będzie mogła Lucynka przyjechać i posiedzieć na swoim tarasiku, bo w środku musi trochę się napracować, aby nie mieszkać w bałaganie zrobionym przez wszystkich po kolei; pana kominkowego, panów budowniczych, pana stolarza, bo i schody ma gotowe.Myślę, że będę mogła jej w tym pomóc, bo w tym samym czasie będę w swojej chacie. Szykują mi się wielkie wakacje. W pierwszej połowie sierpnia przyjeżdża moja koleżanka- Beata ze swoją znajomą, a poza tym Stella z mężem i dziećmi. W Boratyniu mają być; Ciocia Gosia, Lucyna i jej koleżanka- Hania. A tarasik jest bliźniaczy. Jak w Kosinie. Zresztą i chatki są bliźniacze . Trochę różnią się wnętrzem.
 Starą francuska wazę dostałam w prezencie od Jean Marc'a i Brygitte. Marzę o misce i dzbanku, który moja Ciotka Wanda ma St. Leger. Szukałam po brocantach, ale tak cudnego nie znalazłam , a inne nie są na moją kieszeń. Waza wygląda dość dobrze w kuchni w Kosinie .
Lato czeka i chatka czeka... Wiem , że dziś w Bóbrce zimno, trochę pada, ale to nic! Dostałam dwa dni urlopu i jutro bladym świtem jadę. Hura, Hura, Hura!!!! W południe powinnam już być w Bóbrce. Mamy sporo do załatwienia. Między innymi muszę cudeńkom podarowanym przez  Elę, znaleźć właściwe miejsce.
Nie mogą być bezdomne. Będę więc robić to, co najbardziej lubię; dekorować dom.
Czasu mam nie tak wiele, więc muszę go maksymalnie wykorzystać. W sumie pobytu będzie jedynie cała pełna doba.
Na dzisiaj tyle. Niestety u mnie w pracy zaczął się czas sprawozdawczy! Brrrrr! Nie znoszę tego. Zabiera czas i energię.  Miałam tylko dwa dni na liczenie. Pod tym warunkiem dostałam dwa dni urlopu. Dziś już został jeden dzień, a trochę liczenia zostało.Więc nie mogę więcej czasu poświęcić na pisanie posta. Pozdrawiam serdecznie wszystkich gości. Do ponownego spotkania na blogu wieczorkiem, w czwartek!

7 komentarzy:

  1. Bogda, o takim dzbanku i misce, jakie były kiedyś do mycia na stoliczku? Musisz bardzo kochać to miejsce, żeby gnać tyle kilometrów, koniecznie zrób zdjęcia nabytkom od Eli, już na nowym miejscu, spokojnej drogi i odrobiny bodaj słoneczka, pa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia!
    400 km to jednak trochę daleko... Ale jak Beskidy nie chcą się przybliżyć?
    :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Życzę Ci żebyś ten wolny czas wykorzystała jak najlepiej potrafisz i z wielkim zadowoleniem. Ciekawa jestem czy moja wieś by Ci się spodobała. Kaszuby to jednak całkiem inny klimat. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marysiu- Niestety nie jadę jutro. Samochód padł. Myślę, że do poniedziałku naprawią. Przesunęłam urlop! Miska i dzbanek właśnie takie, o jakich piszesz.A chatkę kocham szalenie.
    Mamon- dzięki za życzenia. Zostaję i u nas ma być słoneczko.
    Tkaitko- Niestety Bieszczady są tak daleko! Dobrze, że lubię jeździć.
    Janeczko. - Myślę ,że na Twojej wsi też znalazłabym fajne rzeczy.Zresztą wystarczy spojrzeć na Twoje cudeńka. Znam Kaszuby. Jeździłam z dzieciakami do Kościerzyny. Wtedy było całkiem fajnie.
    Pozdrawiam Was bardzo cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bożenko, wszystko to piękne; chatka, waza i widoki więc życzę Ci tylko na te dni urlopu pięknej pogody. Ja też z miłości do mojego Zacisza pokonuję kilometry, ale każda chwila w ukochanym miejscu rekompensuje trud wyprawy. Prawda? Czekam na zdjęcia z wnętrza Twojego domku. Pozdrawiam serdecznie. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję ci ogromnie Bożeno za mądre słowa i za odwiedziny u mnie na blogu. I masz rację w tym co piszesz. Ja też o tym wiem, wiem, że kocham rodziców tych którzy mnie wychowali, tych którzy tyle miłości mi ofiarowali, tych którzy spędzili bezsenne noce gdy chorowałam lub dostarczałam im trosk. Nie potrafię myśleć o nich inaczej jak o mich rodzicach, nic się nie zmieniło, jednak myślę, że musze im powiedzieć prawdę, że wiem, może poczują to jako ulgę, może będą się martwić ... pomogę im, by przywrócić radość jesli ją zmącę.
    Muszę poczytać twego bloga, jakiś taki błogi spokój mnie tu ogarnia :-) Przepiekna waza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu!- niestety zdjęcia będą dopiero w przyszłym tygodniu, bo otwarła się pechowa seria. Kosina jest moim ukochanym miejscem i jakoś dlatego nie straszna mi droga.

    Kerry- Marto ! Miło mi, że gościsz u mnie. A jeśli chodzi o Twoją przyszłą trudna rozmowę, to mogę jedynie poradzić, abyś dobrze się do niej przygotowała. Przemyśl dokładnie, co chciałabyś im powiedzieć.Spisz sobie wszystko na kartce. Zastanów się, jakich powinnaś użyć słów, aby zrozumieli i poczuli, że bardzo ich kochasz, ale też, że masz prawo do prawdy i znajomości swojej rodziny.Upewnij ich, że życie Twoje będzie przez to pełniejsze, a ich pozycja tylko ugruntuje się.
    Myślę, że jesteś mądrą kobietą i poradzisz sobie z tym problemem. Z tego co piszesz, wnioskuję, że bardzo kochasz swoich adopcyjnych rodziców, więc i oni to czują. Nie bój się. Będzie dobrze, bo jeśli ludzie są sobie bardzo bliscy, to potrafią pokonać wszystkie trudne sprawy. Trzymam kciuki! Przesyłam gorące pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń