piątek, 1 października 2021

To był bal

        


Pojechałam do Koźla między innymi z powodu pięćdziesiątych urodzin koleżanki. Jestem po urodzinach Kasi i mogę powiedzieć, że urodziny były ŁAŁ ! Inaczej nie potrafię tego określić. Po prostu były wspaniałe i bardziej przypominały wesele, niż przyjęcie urodzinowe, a sama jubilatka była prawdziwą królową balu. Szkoda, że w jednym z prezentów nie było korony, bo tylko tego brakowało. W trakcie wieczoru dwukrotnie zmieniła balowe kreacje. Jedną miała błyszczącą brokatem i długą, w której wyglądała zjawiskowo. Druga kreacja kojarzyła mi się z karnawałem w Brazylii. Cała impreza była w zasadzie właśnie przez nią prowadzona, a w roli konferansjera czuła się świetnie. Była swobodna, pewna siebie i przebojowa. Była prawdziwą gwiazdą. Wszyscy bawili się świetnie, bo był dyskdżokej, poza tym interesujący filmik utworzony z dawnych zdjęć, nagrań, przedstawił najważniejsze momenty z życia Kasi, jej grono przyjaciół, życzenia... Do tego świetnie jedzenia, dyskretna obsługa, wielka sala... Było wspaniale. Połowa zaproszonych gości będzie również gośćmi na moich urodzinach, bo to koledzy i koleżanki z pracy. Wymieni się tylko rodzina, długoletni znajomi. 


















 

Chyba nie było osoby, która bawiłaby się nie najlepiej. Ja również bawiłam się do pierwszej w nocy. Naskakałam się, poszalałam. Żałuję, że nie zawsze kolana pozwalają mi na taką aktywność, jak mają młodzi. Bawiłam się bardzo dobrze, ale po imprezie przyszły refleksje. Pomyślałam sobie, że Kasia miała imprezę, o jakiej marzyła. Chciała w tym dniu być jedyna i wyjątkowa, zabłysnąć jak najjaśniej błyszcząca gwiazda. I to się jej udało. Cieszę się, że spełniła swoje marzenia. Nie każdy daje sobie radę z przekroczeniem pięćdziesiątki i stara się osłodzić te urodziny, aby więcej było miodu, niż goryczy. Części wydaje się, że przekraczają Rubikon, a przecież następnego dnia są tacy sami. Zmiany w nas  zachodzą prawie niezauważalnie. A czas i tak płynie,bo wszystko płynie "panta rhei". Nie ma jakiejś magicznej linii, po przekroczeniu której zaczynamy być inni. Przecież tylko niektóre komórki naszego ciała starzeją się razem z nami, jak komórki zębów, oczu i neurony w mózgu. Pozostałe  odnawiają się. Proces ich regeneracji trwa różnie, w zależności od tego, jaka to część naszego ciała. Ludzie często mają problemy ze swoim wiekiem, a szczególnie kobiety. Ukrywają go, udając, że są młodsze lub z góry ustalają swój wiek i się jego trzymają, nosząc go na ustach przez kolejne lata, jak aktualnie modną szminkę. Nie patrzą, czy kolor jest dobrze dobrany, czy dobrze w nim wyglądają, dobrze się czują. Chyba nie mam kłopotów z mijającym czasem. Piszę chyba, bo trochę żal mi, że już nie mam tak gładkiej skóry, jak  w młodości. Ale i na to patrzę bardziej z zaciekawieniem,niż ze przerażeniem, bo zadziwia mnie mój zmieniający się po trochę wizerunek, który codziennie widzę w lustrze. Czasem jest tak niezauważalny, że odkrywam go po jakimś czasie. Poza tym zmieniają się moje upodobania. Teraz bardziej lubię przyćmione, kameralne światło, niż ostre reflektory. Może to z powodu tych zmarszczek, wiotczejącej skóry, a może mój system nerwowy woli spokój, stonowane kontury świata...W październiku kończę siedemdziesiątkę. Nie mam problemu z przyznaniem się do wieku. To dla mnie tylko liczba. Składa się ona z dwóch cyfr; siódemki i zera. Czuję się jak JA i nie ma dla mnie znaczenia ile mam lat. Nadal bardzo  jestem ciekawa życia, świata, ludzi.

Długo zastanawiałam się nad tym, jaką chcę imprezę urodzinową i co dla mnie jest najważniejsze. Doszłam do wniosku, że najważniejszą sprawą jest dla mnie, aby zaproszeni goście dobrze poczuli się i dobrze bawili. Moje urodziny będą w lokalu, który większość z nas dobrze zna i dobrze się w nim czuje. Mam nadzieję, że jedzenie będzie smaczne, choć mało wymyślne, ciasta udane i takie, które lubią wszyscy, bo dla każdego ma być coś dobrego. Brownie obiecała upiec moja Stella, a drożdżowe ze śliwkami Karolinka. Tort czekoladowy jest zamówiony u pani Grażynki oraz kołacz makowy. Dla odchudzających się będą owoce, dużo wody z cytryną i miętą, jakieś prosecco...  Muzyka z mp3, skomponowana z utworów, które lubię. A reszta zależy od ludzi. Nie będę prowadziła imprezy, oprócz przedstawienia gości. Mają być  zarówno członkowie mojej rodzinki, jak i  przyjaciele oraz koleżanki i koledzy z pracy. Liczę na to, że większość to samograje i nie potrzeba im wodzireja. Sama za siebie trzymam kciuki, aby impreza spełniła moje oczekiwania.

Koleżanki pytały mnie o prezentową listę marzeń. Odwrotnie niż Kasia, nie marzę o żadnych rzeczach materialnych. Moje marzenia nie dotyczą ludzi, bardziej losu.  Już sama obecność gości będzie dla mnie pięknym prezentem.

1 komentarz:

  1. Ojejku, to był prawdziwy bal:-) Mąż opowiadał mi o śląskich "geburstagach", bywał na podobnych, kiedy studiował na Śląsku, o przyjęciach jak wesela ... my to tak skromnie:-)
    Spełnienia marzeń i udanej imprezy życzę, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń