Parę zdań wyjaśnienia;
W drugiej połowie czerwca i na początku lipca działo się w naszym życiu mnóstwo. Najpierw Julia kończyła szkołę podstawową, Maja rok szkolny, tak samo Kajetan. Kacper wszedł w kolejny okres sesji egzaminacyjnej na swoich studiach astronomicznych, a Kornel ze łzami w oczach żegnał się z przedszkolem i gronem rówieśników. My przygotowywaliśmy się do wyjazdu do Belgii. A wtedy Jędrek wymyślił prezent dla Kornela; budowę domku na drzewie. Czas go gonił, nie wszystko toczyło się jak po maśle i zaczął się bardzo nerwowy okres. Odreagowałam malowaniem na płótnie, co pochłonęło mi kolejne cztery dni. Do sąsiedniej chaty przyjechała moja siostra ze swoim nowym partnerem. Akurat zbiegło się to z Jej imieninami i urodzinami mojego mena. Pośpiesznie przypominałam sobie język francuski, bo w Belgii, tam dokąd jechaliśmy nikt nie mówi po Polsku. Zaczęłam więc tylko wykonywać prace interwencyjne, jak podlewanie, koszenie, sprzątanie, opieranie, gotowanie , no i zakupy. Mój brak czasu na cokolwiek innego, jak przygotowania do podróży zaowocował tym, że odstawiłam bloga do przysłowiowego kąta , a tworzony wcześniej post, to tylko zdjęcia. Opisy dodałam już po powrocie. A, że wakacje trwały przez całe dwa tygodnie i wrażeń jest mnóstwo, to wszystko nadrobię chronologicznie w przyszłości. Teraz musi wystarczyć wspomnienie gorącego okresu przedwakacyjnego.
Z Koźla przyjechaliśmy gdy trawy niepowstrzymywane przez nikogo śmigały ku niebu , aż miło.
Obrazek uroczy, ale koszenie twardych łodyg trudne. Żyłka w kosie elektrycznej rwała się co moment.
Zasadzone kwiatki przetrwały dzięki deszczom.
Tęsknota z Belgią, Francją i Paryżem zaowocowała takim odstresowywaczem.
Jędrek zaczął prace stolarskie nad domkiem na drzewie.
Pomidory rosły i rosły.
Liski łobuzowały i w nocy robiły kipisz w przygotowanych materiałach.
Do zbierania deszczówki i solarnego ogrzewania wody ze studni znajomy przywiózł dwie beczki.
W podwyższonym ogródku roślinki rosną dużo lepiej, niż w foliowym namiocie. Junior świetnie zastępuje kota. Poluje na wszelkie gryzonie.
Czasem w zęby trafia mu rękawica Jędrka.
Robi się bardzo ciepło i wracamy do potraw z naszego dzieciństwa. Drożdżowe kluski na parze świetnie robi się w parowarze. Do tego jogurt i jagody. Pycha! Na zimno też.
Dochowaliśmy się dorodnej sałaty. Rośnie koperek, marchewka, buraczki i pomidory.
A to ostatnie machanie pędzlem przed kompletnym brakiem czasu na cokolwiek innego, niż przygotowania do podróży. Przed wyjazdem Jędrek skończył domek. Już w Belgii oglądaliśmy zdjęcie z zabaw Kornela w jego wnętrzu. Ale to już w następnych postach.
Domek na drzewie to marzenie każdego dziecka a marzeniem każdego dziadka jest spełnienie tego marzenia. U mnie też maj i czerwiec ciasny bo matura młodszego Wnuka, przeprowadzka starszego wnuka do swojego domu, moje odwiedziny we Wrocławiu, ogarnianie balkonu ... Tylko ja nie umiem tak pięknie jak Ty, pędzlem wyrazić tęsknotę i spełnienie. Rumiany to moje ukochane kwiaty a pampuchy to moje ulubione jedzenie. Pozdrawiam🌼🥮
OdpowiedzUsuńMasz rację. Kornel był bardzo szczęśliwy, że otrzymał taki piękny prezent na swoje 7 urodziny. Niestety jego radość mogłam tylko podziwiać na zdjęciach, które przysyłała mi Stella. Opisywała, co robią w domku, bo i Ona tam spędzała z Kornelem sporo czasu. Wrócili do Wrocławia dzień później, niż my przyjechaliśmy do Koźla. Mieli w Koźlu parę godzin odpoczynku, więc na szybko mogliśmy się wymienić wrażeniami i uściskai. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń