sobota, 15 stycznia 2022

Magia o brzasku, czyli wiejskie kontemplacje

 







roziskrzyło
zaperliło
zawirowało
na czubkach palców
podkradło się
w różowym piruecie
przemknęło
pomiędzy zziębniętymi pniami
musnęło głodne sikorki
czekające karnie
na oprószonym bzie
bo się pośpieszyły
a teraz kolej sójek
więc
zatańczyło
na błękitnych piórkach
obłokach
białym prześcieradle łąki
i strąciło mgłę susząca
sen na gołych gałęziach
buków
 
Bóbrka 09.01.2022 r.
 
 
        Jakoś nieśpiesznie idzie mi teraz pisanie, bo dnie nadal króciutkie, a pracy jakoś dziwnie przybywa. A może internet i książki mnie wchłaniają znacznie bardziej niż do tej pory. A w zasadzie , to i ja robię się chyba troszeczkę wolniejsza. Nie wiem , czy wszyscy tak mają, ale zauważyłam taką dziwną prawidłowość, że im bardziej wchłania mnie bóbrczańskie życie, czyli im dłużej jestem na emeryturze, tym więcej czasu poświęcam obserwacji przyrody, krzątaniu się po chacie i prostemu życiu. Bardzo dużo czytam, a że na Legimi coraz więcej ciekawych książek, poza tym jest opcja audiobooków, więc wieczorem gdy szczypią mnie oczy i trochę gorzej widzę, posiłkuję się ich słuchaniem. Jest to straszny pożeracz czasu, ale jakże przyjemny. Niebagatelne jest to, że mogę słuchać przy wszystkich nudnych czynnościach domowych. A jak już mnie książka wessie, to trudno się od niej oderwać. I trudno mi pisać. A mam już spore tyły nie tylko w regularnych wpisach do bloga, ale i w książce, nad którą teraz pracuję. Bardzo nie lubię wyrażeń typu, " popełnił książkę", "popełnił film" itp. Jest ono takie modne ale dla mnie za bardzo manieryczne. A może się mylę i wielcy "popełniają" jakieś  swoje dzieła, a ludzie mojego pokroju, którzy piszą bo tak łatwiej się im wyrazić, tylko pracują nad książką, obrazem, utworem... Może w ten sposób odróżnia się się artystów od rzemieślników, bo rzemieślnik musi się napracować, aby coś wyszło z jego pomysłu, a artysta tak sobie luźno żyje, myśli, kontempluje, wyobraża i nagle "błysk, huk i ... pyk!", gdzieś przypadkiem, mimochodem wyskakuje wiekopomne dzieło! Coś w rodzaju złotego jaja zniesionego przez kurę artystkę! 
Oooo, nawet w moje filozofowanie i utyskiwanie nad przewlekłością moich pisarskich poczynań wkradł się motyw wiejski. Czyli coraz bardziej zaczynam być przesiąknięta klimatem wiejskim. Wprawdzie w Bóbrce  wiejskich zagród jak na lekarstwo, bo większość mieszkańców posiłkuje się wynajmowaniem pokojów, domków, które powyrastały w ich ogródkach jak przysłowiowe grzyby po deszczu, ale parę zagród, po których przechadzają się kury, a na płotach wywieszono tabliczki" świeże wiejskie jaja" lub " jaja prosto od chłopa| baby"  jeszcze pozostało i w sezonie letnim jaja tam cieszą się wielkim powodzeniem.  Sama próbowałam zakupić dla znajomej , która przyjechała w Bieszczady na letni wypoczynek i zamarzyła o świeżej, wiejskiej jajecznicy. Chciała ją własnoręcznie zrobić swojemu narzeczonemu, o którego rękę usilnie zabiegała. Miało być zgodnie z przysłowiem " przez żołądek do serca" . Owa znajoma niewiele gotowała, bo sama nie lubiła jeść i odkąd ją znam, przebywała na licznych dietach cud. Twierdziła, że nie gotuje, bo by ją kusiło. Jej pierwszy mąż sam z zamiłowania kucharz, który był człowiekiem dość egocentrycznym i traktował Dusię, bo tak m na imię owa znajoma, bardziej jako swoją ozdobę, a nie żywego człowieka, nie zawracał sobie głowy tym, że żona nie gotuje i nie je. Wystarczył mu jej dobry wygląd. Za to nie szczędził jej kasy na ciuchy, kosmetyki,  salony piękności i diety cud, które w wielkich paczkach trafiały do ich domu. Sam był człowiekiem bardzo zabieganym. Do domu wracał późno, a w nieliczne weekendy, gdy odpoczywał w domu, w ramach relaksu wygotowywał różne cuda, które później sam degustował. Dusi pozawalał pozostać przy paru listkach sałaty i dziwnych gotowych różnokolorowych koktajlach. Stało się tak z  chwilą, gdy po pierwszej degustacji kulinarnego dzieła utalentowanego męża cały niedzielny wieczór spędziła zamiast w ramionach ukochanego, w objęciach toalety. Mąż stwierdził, że to jawne marnotrawstwo jego  talentu i produktów, po czym dodał, że niech już kochana żona pozostanie przy swojej diecie. On będzie żywił się na mieście. I żywił się głównie na służbowych lanczach, suto zakrapianych alkoholem. A że alkohol od dawna lubił, stał się on jego gwoździem do trumny ich związku. Rozstali się z przytupem. Niedługo później zginął w wypadku samochodowym. Pozostawił po sobie same długi i byłą żonę, która do tej pory nie wie, czy bardziej jest wdową, czy rozwódką.  Wiele lat Dusia dochodziła do siebie stroniąc od mężczyzn.  A gdy dobijała do emerytury, stwierdziła, że ma już dosyć samotności, bo na starość nie będzie obok niej nikogo bliskiego. Wtedy zaczęła szukać kandydata na męża. Przez parę pierwszych lat miała same falstarty. Jakoś trafiali jej się sami nieudacznicy albo oszuści, łasi na jej przyszła emeryturę  I wtedy natrafiła na portal internetowy, na którym poznała takiego mężczyznę, o jakim pół życia myślała. Dusia miała bardzo analityczny umysł, więc zrobiła analizę swoich  nieudanych związków i doszła do wniosku, że za każdym razem jak facet był odpowiedni dla niej, to ona zrażała go swoim podejściem do domowego żywienia. I wtedy Dusia wyciągnęła wniosek, że każdy normalny facet  na pierwszym miejscu stawia swój żołądek. Odpowiednia kobieta nie musi wprawdzie gotować jak mistrz kuchni, który stara się o gwiazdki Michelin, ale powinna mieć w zanadrzu parę  żelaznych potraw, które podłechcą męskie podniebienie. Dobre śniadanie, to podstawa udanego dnia . Na takie śniadanie wystarczy dobrze zaparzona kawa, a to od lat potrafiła zrobić, chrupiące bułeczki i jajecznica na swojskich wiejskich jajeczkach. Wtedy spotkałam Dusię w sklepie Centrum. Kupowała miód i chrupiące bułeczki. Po przywitaniu i wzajemnej wymianie uprzejmości poprosiła mnie o pomoc w zakupie odpowiednich jajek. 
        -- Wiesz, my przyjechaliśmy na parę dni do Pensjonatu Wędrowiec. Tam nie serwują śniadań, ale jest dobrze wyposażona kuchnia.  Obiady i kolacje jemy w różnych regionalnych restauracjach, ale śniadania muszę Jankowi zrobić. Zależy mi na nim. Czuję, że to moja druga połowa i nie chcę jej stracić z powodu głupiego śniadania. Ty tu już tyle lat przyjeżdżasz, trochę pomieszkujesz, więc znasz ludzi. Pomóż! Chcę go olśnić! 
Nie miałam sumienia stanąć na jej drodze do szczęścia. Przez cały dzień szukaliśmy swojskich jajek na jajecznicę. Wszędzie słyszeliśmy, że mają swoich letników, którzy jedzą jajka albo, że właśnie zamówione albo ktoś na wesele zbiera. W końcu Jędrkowi udało się załatwić cała dziesiątkę w Orelcu... I taka to teraz jest wieś.   A co  nowego u nas? 
Po Nowym Roku dotarła do nas informacja, że zmarł Leon Chrapko, artysta malarz. 
Leon od sierpnia 2021 roku mieszkał w  Rymanowie. Jego druga żona Grażyna dowiedziała się o tym od wnuczki Leona, a ta od znajomej z Zagórza. Nie było informacji, klepsydr. Aktualna, trzecia żona nie zawiadomiła rodziny, dzieci, wnuków, pozostałych żon....W święto Trzech Króli pojechaliśmy do Zagórza, rodzinnej miejscowości Leona i próbowaliśmy odnaleźć grób. Szukaliśmy na komunalnym cmentarzu, niestety nieskutecznie. Potem szukaliśmy na starym, wojskowym cmentarzu. Też ponieśliśmy fiasko. Wymarzliśmy. Okazuje się, ze Leon już wiele lat temu wykupił sobie grób i zrobił pomnik. Na razie nie wiemy na którym cmentarzu został pochowany. Pewnie odnajdziemy go wiosną. Wprawdzie nasze drogi z różnych względów się rozeszły ale chcielibyśmy  w imię dobrych wcześniejszych wspomnień zapalić znicz na jego grobie.  Po przyjeździe do domu dowiedzieliśmy się , ze Zagórz ma pięć różnych cmentarzy. Widać szukaliśmy na niewłaściwym.
 


















4 komentarze:

  1. Niespieszne ale fajne pisanie. Wiersz Twój bardzo do mnie przemawia, pięknie piszesz.
    Ciekawe, czy jajecznica dała tak pożądany rezultat?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Dusi( imię wymyśliłam ale postać rzeczywista), to jajecznicę skićkała. Spotkałam Dusię z Jankiem przed ich wyjazdem z Bóbrki znowu pod sklepem. Ona została że mną aby pogadać, na co facet zgodził się z wielkim ociąganiem
      Oczy miała rozpromienione, nieprzytomne. Istna nastolatka! Widać ten romans nieźle namieszał jej w mózgu. Gdy zapytałam o jajecznicę ,szepnęła do mnie rozanielona, że wyszła trochę za twarda, ale Janek tak ją kocha, że zjadł! Następna była zbyt luźna, a potem to brakło tych dobrych jajeczek. Ale ona potrenuje w domu. Dla Janeczka wszystko! I na tym zakonczyłyśmy rozmowę, bo Janeczek wyszedł ze sklepu. Pożegnali się i pojechali. Od tej pory Dusi nie widziałam. Muszę popytać w Koźlu naszych wspólnych znajomych co z Dusią, czy jest szczęśliwą panią Jankową, czy nadal szuka drugiej połowy. Dzięki za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Mam to samo, wszystko robię wolniej ale uważniej dlatego dni tylko mi migają, tydzień jak dzień mija.
    Klimatyczne masz te widoki zza okien, jak patrzę to mi się przypominają dobre chwile w chatcie. I choć mi się za nimi ckni, to nie żałuję.
    Piękny wiersz, współgra z tymi widokami. To byłby dobry pomysł, by w tomikach wierszy były zdjęcia miejsc, gdzie i kiedy one powstawały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz Krysiu, to dobry pomysł z tymi wierszami, jednak ja nigdy nie myślałam o wydaniu wierszy. Tak mało ludzi lubi wiersze. Piszę tak jak i fotografuję, aby uchwycić moment życia. Aby później przypomnieć sobie nastrój, koloryt, uczucia z nim związane. A tak sobie myślę o tym co napisałaś, że nie żałujesz swojej decyzji, mimo iż wcześniej było pięknie i doszłam do wniosku, że pewnie decyzja Twoja była dobrze przemyślana i najlepszą w tamtym momencie. Po prostu czas chaty skończył się bezpowrotnie. Zamknęłaś ten rozdział. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń