wtorek, 17 stycznia 2017

to się już nie wróci

Dzisiaj mam nastrój wspominkowy, refleksyjny. Z jakiego powodu? Powodów jest kilka. Jednym z nich jest biometr ( niekorzystny), drugim prace porządkowe w starych zdjęciach,  trzecim post na blogu, do którego czasem zaglądam, czwartym... mniejsza o powody. Po prostu  zaczęłam zastanawiać się nad tym, po co prowadzę swojego bloga i jaką przeszłam metamorfozę ja, moje życie, miejsce, o którym piszę, nazwa ... Ale muszę zacząć od początku.
Gdzieś pomiędzy 2004 rokiem, a 2009 zobaczyłam w Łobozewie takie cudeńko i zakochałam się w nim bez pamięci.



                         

                                Później udało nam się kupić małą działkę, a w zasadzie chaszcze.




        Aby nie zapomnieć, jak powstawała nasza chatka, zaczęłam prowadzić blog. Córka mnie do tego namówiła, gdy wspomniałam jej  o prowadzeniu pamiętnika powstawania chaty.  Nie przypuszczałam wówczas, że to nie tylko pusty slogan i marzenia rzeczywiście można zrealizować.
Bardzo pragnęłam swojego kawałeczka ziemi z malutką chatką, w  Bieszczadach. Zauroczeni przestrzeniami, łagodnymi górami, pomimo siarczystych mrozów na urlopie szukaliśmy chatki, którą można przenieść na nasz kawałek stoku. Wtedy powstała nazwa blogu " chatoMania"., bo nie potrafiliśmy o niczym innym rozmawiać, jak o oglądanych starych chatach. Żadna z nich  nie przypominała chatynki z Łobozewa. Swoją drogą ona też jest już historyczna. Nie ma ani jej, a także nie ma  dębu, do którego była przytulona. Zmarli właściciele. Spadkobiercy albo sprzedali działkę z chatką albo sami rozprawili się z " reliktem przeszłości". Dom, który stanął na miejscu chatki niczym nie przypomina mojego marzenia. Wygląda jak wszystkie inne nowe, murowane wille. Gdyby nie to, że dokładnie wiedziałam, w którym miejscu urokliwa chatka stała, nigdy bym tego miejsca nie znalazła. Ale nie o tym chciałam dzisiaj napisać, bo historię powstania chaty, kłopoty, perypetie można znaleźć w archiwalnych postach chatoManii.



Dziś chcę podzielić się myślami dotyczącymi zmienności. Przeglądając stare zdjęcia uderzyło mnie w nich to, że część z nich jest naprawdę historyczna. Przedstawia inny czas, inną część rzeczywistości. To się już nie wróci! Pomimo, iż tak jak10 lat temu na dworze biała, mroźna zima i podobnie piękny jest obraz zachodzącego za Berdem słońca...



nie zobaczymy już naszego domku w postaci belek przykrytych śnieżną kołderką. Przez muśnięte szronem drzewa nie ujrzymy za łąką wód zalewu. Teraz jedynie możemy dostrzec srebrny mur drzew okalających wodę. Drzewa przez te parę lat urosły. Mamy swoje miejsce na ziemi, które niezmiennie czeka na nas.



 Słynna sławojka stoi nie na froncie działki, jak podczas budowy ale  gdzieś bliżej lasu , na samym końcu naszej działki, przy furtce do... lasu. A kiedyś była pierwszą budowlą, którą sporządził Jędrek i dumnie na przyczepie powiózł A4, budząc ogólną sensację. Tak kochani wszystko się zmienia. I dobrze, bo dzięki tym zmianom mamy chatkę. Moja siostra też ma swoją chatkę I to jest cudowne.







Natomiast zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo zmieniły się  moje posty. Zamierzenie było inne, a inne jest teraz moje podejście do bloga. Myślę, że obecnie bardziej przedstawiam w nim siebie i swój świat, poglądy. Może są one trochę zakamuflowane, uwikłane w historie, o których piszę. Przedstawiam w nim ciupeńki skrawek mojego życia w moim świecie. Najczęściej jest to świat ukryty we wnętrzu chaty marzeń, w jej otoczeniu, czyli Bieszczadach. Czasem wyzieram spoza chaty i piszę o ważnych dla mnie rzeczach, sytuacjach... Tematyka już dawno przestała być tylko "chatomanią". Czas nie stoi w miejscu. Tak jak i moje życie. Jak rzeka niesie mnie w nieznane.

4 komentarze:

  1. Też wieźliśmy swoją sławojkę polonezem, wzbudzając niemałą sensację, i też A4, tylko na innym odcinku:-) jaka szkoda, że pierwowzór Twojego marzenia już nie istnieje, ludzie tak łatwo pozbywają się starego ... to taka ładna chata; no cóż, Wasze chaty już stoją, marzenie spełnione, a blog czasami pozwala wspomnieć, odświeżyć, to rzeczywiście swoisty pamiętnik, sama chętnie sięgam do swojego archiwum, bo pamięć zawodna bywa:-) że tak powiem, chyba wszyscy ewoluujemy w pisaniu, w różne strony:-) pozdrowienia ślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że o to w życiu chodzi aby iść do przodu. Iść szybciej lub wolniej. Nie wiem jak u Ciebie ale u mnie czas gna. Czuję się, jakbym pędziła rakietą. Staram się mimo wszystko pochylać nad sprawami ważnymi, zatrzymywać by łapać piękne chwile. Chata jest takim miejsce i za to jestem wdzięczna Opatrzności.
    Dzięki za odwiedziny. Zawsze jest mi bardzo miło, jak do mnie zaglądasz.pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka przecudna ta Twoja inspiracja Bożenko i szkoda, że nie było Wam dane ją uratować. Ja też traktuje bloga jako pamiętnik początków, zmian i metamorfoz i często zaglądam jak wyglądały poprzednie stycznie, lute, marce ......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hołduję zasadzie, że w życiu wszystko jest po coś. Widocznie chatka z Łobozewa była po to, abyśmy zakochali się w tamtejszych chatach i uratowali inne stare chaty. Moja jest z Kasiny , a siostry z Boratynia. Nasze chaty może nie są takie cudne ale dla mnie najpiękniejsze na świecie, bo mają bardzo dobrą energię i opiekuńczego anioła, o którym pisałam w jednym a pierwszych postów. :))

      Usuń