piątek, 11 września 2015

powakacyjnie; słońce, woda i przyroda...

W poprzednim poście skończyłam na kiermaszu...
 Gdy wracaliśmy późnym popołudniem do domu, chaty nadal rozpływały się w ostrym słońcu.I przez kolejne czternaście dni grzało, prażyło, paliło. Aż chciało się zacytować wiersz " Małpa w kąpieli". ( "ciepło, miło, niebo , raj, małpa myśli w to mi graj... ale ciepła aż za wiele...") Też miałam momenty, że chętnie dałabym drapaka. I to nie tylko do chłodnego wnętrza chaty, a na biegun! Ale mogłam tylko jak w Kubusiu Puchatku odnaleźć biegun drewniany. Pod stosem ciemnej folii, gdzie czeka na spalenie.Wolałam jednak tam nie zaglądać, bo już nieraz żmijki zaskakiwały nas i z sykiem informującym, że nie mają żadnej przyjemności z wizyty, pełzły pomiędzy kamienie, trawy.
Ja też nie mam żadnej przyjemności w takim spotkaniu. Co do tego jesteśmy zgodne.
Ale wracam do wakacji. Tym razem obyło się bez niefortunnych spotkań.Za to troszkę pławiliśmy się na płyciznach Sanu. Obserwowaliśmy rybi żłobek.
Kacper uruchomił swoja naturę dociekliwego badacza.
        Kajetan z Jędrkiem sondowali dno Sanu.
Moczyli nogi i ręce
                                          
  Czasem stosowali aqa aerobik    
Wieczorami pracowała kosiarka i grabie.
Piliśmy mnóstwo mrożonej herbaty i smarowaliśmy się Offem. Komary i meszki atakowały!
Szukaliśmy śladów ptaków drapieżnych...
I innych drapieżców...
Podglądaliśmy pracę żłobka owadziego...
i żłobka rybiego.
Chodziliśmy po łąkach.
Chodziliśmy po lasach, ale nie po górach, bo było zbyt upalnie. A chłopcy tak bardzo chcieli wejść na jakąś bardzo wysoką górę.
Chłopcy oglądali miniaturowe cerkiewki w Ośrodku Caritasu w Myczkowcach.
Oglądali też Ogród Biblijny.
Chociaż nie wszystko im się podobało.
To byliśmy na koncercie jazzowym w Starym Siole.
A także w odremontowanym muzeum Beksińskiego w Sanoku.
Właśnie tam znalazłam taką metaloplastykę, która nazywa się " trzej muszkieterowie", ale ja nazwałam"  trzej budrysi", bo kojarzy mi się z Kacprem, Kajtkiem i Kornelem! I jeszcze były wycieczki. Ale o tym w następnym poście!
    

2 komentarze:

  1. Żmijki pilnują swojego. Ja też im profilaktycznie schodzę z drogi

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolałabym, aby pilnowały ociupinkę dalej. Najlepiej po drugiej stronie zalewu, ale widać tam im za nudno. U nas ciekawiej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń