wtorek, 24 marca 2015

przesilenie wiosenne, nie tylko w przyrodzie

Słoneczko jakieś takie niemrawe, niby świeci, ale mój ogród słabo oświetla. Pąki na drzewach jeszcze niewielkie. Tylko magnolia, która rośnie przed wiatą, chwali się ogromną ilością nabrzmiałych zalążków kwiatów. Daje nadzieję, że za parę tygodni obsypie się fioletowym szaleństwem. Ptaki są zalatane. Budują gniazda, wysiadują jajka.Ja staram się dojść do siebie po infekcji, ale nadal snuję się po domu jak cień. Brak mi energii.Patrzę przez okno na początki wiosny. Tęsknie myślę o chacie,która czeka na nasz przyjazd i nie mam pojęcia, kiedy to nastąpi. Mieliśmy tyle planów; sadzenie kolejnych drzew, krzewów, bylin, budowanie drewutni, wysypywanie tłuczniem ścieżek i drogi dojazdowej do naszych chat. Ale zgodnie z przysłowiem " powiedz Panu Bogu o swoich planach, to się uśmieje"..., więc cierpliwie czekam, co dalej? Na razie wszystko uległo zawieszeniu. Choruję i jeżdżę z Tatą na badania, a w przyszły czwartek na pierwszą chemię, ambulatoryjnie. Później dopiero w połowie kwietnia ma zarezerwowane łóżko w szpitalu. Mam nadzieję, że chemię zniesie dobrze i choroba będzie zduszona. Tata ma 85 lat i dwa chłoniaki. Jeden na szyi, a drugi w jamie brzusznej.Pojawiły się nagle po Świętach Bożego Narodzenia.I wierzyć się nie chce, jak szybko rozrosły się. Obecnie na szyi potwór ma wielkość ogromnej, męskiej pięści i sączy się obrzydliwie. Co z tym drugim chłoniakiem, nie wiem. Nie widać go. Tata łyka leki przeciwbólowe i raz czuje się lepiej, innym razem fatalnie. Pierwszego kwietnia ma urodziny. Postanowiliśmy, że w prezencie urodzinowym urządzimy mu w okresie Świąt Wielkanocnych przyjęcie urodzinowe w pobliskim Dworku. W styczniu wydawało się, że to świetny pomysł, bo tata jest rodzinny i lubi spędy bliskich. Teraz mam wątpliwości, czy aby na tyle dobrze będzie się czuł,że będzie to prawdziwy prezent, a nie trudny do wytrzymania obowiązek. Jednak goście zaproszeni, sala zarezerwowana...A reszta zależy od OPATRZNOŚCI. Czeka mnie przygotowanie świąt, miejsca dla gości itd. Już mieliśmy małą próbkę przyszłych atrakcji, bo w niedzielę przyjechała moja córka ze swoimi chłopcami. Jeden duży, drugi średni, trzeci najmniejszy, a czwarty waży 50 dag i znam go jedynie ze zdjęcia USG. Najstarszy i największy to jej ślubny, a mój ulubiony zięć. Nie mam ich więcej, ale nawet gdybym miała, to i tak byłby ulubiony.Później przyszedł też mój syn z trzema dziewczynami, z czego jedna to moja ulubiona synowa. Najmłodsza " laska" za parę dni będzie obchodziła całe 4 lata. Kocha kotki w każdej postaci i dostała w prezencie od mojej córki cudną kocią mamę z małym kotkiem.Kotka miauczy, gdy się ją gładzi, mruczy i warczy. Została przebojem wieczoru. Miałam cały dom pisków, śmiechu i miauczenia. Wczoraj syn przywiózł dziewczynkom psa. Uroczego rocznego boksera, kopię Seta, który jesienią rozstał się ze światem. Był bardzo stary i schorowany.Był najmilszym z psów, które znałam. Mam nadzieję, że Set bis będzie równie miły, choć to pies porzucony przez poprzednich właścicieli, którzy wyjechali do Anglii. Dobrze, że kociaki Majki są zabawkami, bo obawiam się, że mógłby być konflikt interesów... A wracając do rodzinnego, sobotniego i niedzielnego spotkania, to zaczynamy się nie mieścić przy stole, mimo iż jest owalny i rozkładany. Córka śmiała się, że powinniśmy jeść salami! Musimy chyba zainstalować drugi stół, aby każdy spokojnie mógł zjeść! Tylko, że mój stołowy pokój też nie jest z gumy! Zastanawiamy się, czy" iść ze stołami" w stronę tarasu, czy przedpokoju?.. I tak mi ostatnio schodzi, mimo iż jeszcze nie pracuję. Zdecydowanie mam przesilenie... i to nie tylko wiosenne.
Bazylia podrosła, aż miło.
Koci przebój wieczoru.
Najmilszy pies

2 komentarze:

  1. Już wczoraj byłam tu, i spostrzegłam, że nie mam wysianej bazylii, co zaraz nadrobiłam; straszne są te choroby, które trapią ludzi, a zwłaszcza dotyka nas cierpienie bliskich, kiedy człowiek jest bezsilny; to bardzo przyjemny stan babciowania, jestem w temacie, bo też obdarzyło mnie wnukiem, o! właśnie Jaśko śpiewa jak ptaszek na górze, młodzi mieszkają z nami; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za każdym razem, gdy nie mam na coś wpływu, bo więcej zależy od Boga niż ode mnie, powtarzam" Boże dodaj mi sił, aby godzić się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi, by zmieniać to, co mogę i mądrości, aby odróżnić jedno od drugiego." i staram się robić to, co mogę. Moja bazylia już została rozsadzona do doniczek. Przyjemnego Jaśkowego śpiewania... życzę i serdecznie pozdrawiam Babcię Jasia

    OdpowiedzUsuń