poniedziałek, 13 listopada 2023

Zaczarowani impresjonistycznymi klimatami


Bliżej końca maja tego roku przeglądając internet zauważyłam  informację dotyczącą wydarzeń kulturalnych  we Wrocławiu, gdzie właśnie otwarto wystawę multimedialną obrazów z okresu impresjonizmu. W tym czasie przebywaliśmy w Bóbrce i do Wrocławia mieliśmy około 8 godzin drogi autostradą A4. Zadzwoniłam więc do Stelli z pytaniem, czy coś wie na ten temat. Córka nie tylko wiedziała, ale i załatwiała dla swojej grupy emerytów, którą to współprowadzi  przy radzie osiedlowej, bilety na to wydarzenie. Sama zamierzała pójść na wystawę ze swoim najmłodszym synem, jednak nie wiedziała, kiedy się jej to uda. Na razie na wystawę nie wybierała się, bo miała mnóstwo innych spraw , które w tym czasie były dla niej bardziej priorytetowe. Zaopatrzona w tą wiedzę, sprawdziłam do kiedy wystawa będzie otwarta i w przedsprzedaży internetowej zakupiłam bilety dla siebie, swojej przyjaciółki Eli i dla Jędrka. Obie z Elą chciałyśmy zobaczyć wystawę. Ja, bo uwielbiam obrazy impresjonistów, a nie udało mi się pójść na wystawę obrazów Van Goga, a Ela, bo tak się jej spodobała poprzednia wystawa, że postanowiła mi towarzyszyć. Nastąpiło to w połowie czerwca, kiedy to przebywałam przez trzy tygodnie w Koźlu i nadrabiałam zaległości  w relacjach z przyjaciółmi, wnukami i pozostałą rodzinką. Miałam też do nadrobienia trochę zaległych badań lekarskich, wizyty w kancelarii notarialnej, w urzędach itd. Prostowałam zaniedbania prawne poczynione przez moich zmarłych rodziców. Jędrek niestety tylko mnie przywiózł , poszedł na wystawę i musiał wracać do chaty, bo roślinki w foliaku i na grządkach nie chciały się same uprawiać. Ogarnął więc nasz miejski ogród, w czym mu bardzo pomagałam i po obejrzeniu wystawy pojechał, aby wrócić na 4-go lipca. A wtedy trafił na niespodziankę! Ale o tym pod koniec posta. Teraz wracam do wystawy, która mnie urzekła i poczułam się częścią epoki impresjonistycznej, a w zasadzie to tak, jakbym weszła w świat tańczących kolorów w malarstwie Toulous Lautreca, Dagasa,Moneta, Pierra Auguste Renoira, Gaugina, Siseleja, Camille Pissaro, Van Goga, czy Picasso...Świat słońca, barw, ruchu , lekkości i radości. Była to dla mnie prawdziwa uczta duchowa. Przeżyłam tę wystawę pełna wzruszenia kolorami i pozostała mi ona w pamięci na zawsze.Ciarki na skórze, które u mnie  pojawiają się w chwilach wyjątkowych, gdy np. usłyszę wyjątkowo piękną muzykę, cudny wiersz itp. i tym razem towarzyszyły mi do końca trwania seansu z malarstwem impresjonistycznym. Dobrze dobrana muzyka, tańczące kolory i fluidy zachwytu,  w których zatonęliśmy pojawiały się w mojej głowie jeszcze wiele razy, gdy zamykałam oczy przed snem. Teraz zostało tylko wspomnienie i nie przypuszczałam, że wróci do mnie echem w Heliosie, gdy namówiona przez wnuka oglądałam nową filmową wersję "Chłopów", gdzie przedstawiono wieś w klimacie naszych, polskich impresjonistów, np. Podkowińskiego, Chełmońskiego, czy Wyczółkowskiego. Ale to zdarzyło się dopiero w listopadzie! A teraz parę zdjęć z wystawy wrocławskiej. 










 





To tylko kilka zdjęć, które w żaden sposób nie zastąpią wystawy, ale dla mnie zostaną jako taka mała przypominajka. Niemniej wystawa ta pomogła mi wewnętrznie znieść trudny okres prostowania różnych spraw, okres tęsknoty, wzmocniła mnie i zaopatrzyła w zapas energii na czas lata i jesieni. Czerpię z niej do dziś. Czwartego lipca wrócił Jędrek i wraz z dziećmi , Jędrka siostrą i Elą pojechaliśmy do Komorna aby wspólnie świętować okrągłe urodziny mojego męża. Jędrek nie wiedział o tym, że przygotowałam mu taki urodzinowy prezent. Cieszył się gronem najbliższych, życzeniami, serdecznością i dobrym jedzeniem. A następnego dnia pojechaliśmy do Bóbrki.











4 komentarze:

  1. Też lubię malarstwo impresjonistów, chyba to moje najbardziej ulubione malarstwo byłam w licznych muzeach gdzie właśnie takie obrazy się znajdują... D'Orsay wywarło na mnie największe wrażenie, więc rozumiem Twoją ekscytację tym malarstwem, wystawy multimedialne robią wrażenie piorunujące, uczestniczyłam w takim spektaklu związanym z Fridą Kahlo i jeszcze mam te obrazy pod powiekami.
    byłam w tych dniach na Opolszczyźnie o także w Koźlu, przejeżdżałam przez Komorno, byłam w Większycach i spotkałam się z koleżanką z podstawówki i liceum chyba w Twojej kawiarni, Krukafe.
    bardzo było miło.
    Jędrkowi wszystkiego najlepszego, zdrowia, radości i dużo sił na bieszczadzkie przyjemności. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję w imieniu Jędrka. A spotkania z dawnymi koleżankami i kolegami są czymś niesamowitym. Ja długo wzbraniałam się przed wznowieniem kontaktów z koleżankami ze szkoły średniej. W sumie nawet nie wiem dlaczego, bo zawsze miałam świetne koleżanki i wyjątkową klasę . Może bałam się rozczarowania? I okazało się, że niepotrzebnie, bo spotkanie o latach było świetne i od tego czasu mamy stały kontakt, a moje dawne sympatie przetrwały. Dziewczyny nadal są fantastycznymi ludźmi. Pozdrawiam Cię Grażynko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam we Wrocławiu na multimedialnej wystawie Van Gogha i byłam zachwycona, do dziś mam przed oczami te olbrzymie obrazy na każdej ścianie, nie wiadomo gdzie patrzeć.
    Ja tez długo się ociągałam by się spotkać z koleżeństwem ze studiów ale jak poszłam raz to teraz jeżdżę na każde.
    Pozdrowienia dla męża, przyjemna i miła niespodzianka urodzinowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam post, który po obejrzeniu wystawy Van Goga napisałaś i zdjęcia z tej wystawy. Nie udało mi się na nią załapać, więc z radością pojechałam na Impresjonistów. Dziękuję w imieniu Jędrka. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń