I dostałam zaczyn abym mogła upiec chleb. O pieczeniu domowego ,razowego żytniego chleba myślałam już od dawna, ale jakoś się nie składało. Zawsze miałam wymówkę, że nie mam zaczynu. A tu niespodzianka! Tak więc mam zaczyn i piekę. Wprawdzie dobry chleb wyszedł mi dopiero za trzecim razem, ale jestem uparta. Teraz od dwóch tygodni zajadamy się pysznym chlebkiem. Testuję mąki, proporcje, czas, temperaturę, ale od ponad tygodnia nie kupiłam chleba!
Teraz jestem na przymusowym pobycie miastowym, bo dyżuruję przy tacie. Staram się go usprawnić, rozruszać...Ale o tym sza!
Teraz parę słów o naszym pobycie w chacie, który skończył się 19 kwietnia.
Był to naprawdę pracowity czas. Plewiłam róże ,na stoku na skarpie okalającej trawnik i chaty, pucowałam parter chaty i oczywiście gotowałam Jędrusiowi. Trochę czasu zajęły nam zakupy, bo trzeba było pojechać do Sanoka. W czasie pobytu Jędruś położył granitowe schody przy wejściu do obu chat. Podziwiam jego umiejętności i pracowitość. Nie mniej dał się namówić na krótką wycieczkę w tzw. teren w celu obserwacji" jak to z wiosną za Górzanką ?" Odkryliśmy stare cerkwisko w Radziejowej. Po cerkwi pozostało zaledwie parę kamieni z fundamentowej ławy i parę grobów pod starymi drzewami. Miejsce jest przeurocze. Wokoło kwitło mnóstwo żonkili i narcyzów.
Jak już pisałam, czas gna i zostawia mi niewiele miejsca na prowadzenie bloga. Wróciliśmy do miasta. Zajęłam się tatą. Na długi majowy weekend naszą chatę odwiedził mój syn ze swoją rodziną. Abym zbytnio nie tęskniła, przysłał zdjęcia kwitnących rododendronów, bzów... Mówił, że trawa wyrosła i musiał trochę skosić. Dobrze im tam było.
Kiedy będziemy w chacie? Nie wiem. Prędzej swoją chatkę odwiedzi moja siostra z koleżanką. Ja ładuję akumulatory, grzejąc się ciepłem uczuć moich przyjaciółek, moich dzieci i wnuków. W chacie najbardziej brakuje mi większej ilości osób bliskich.Oczywiście, że tęsknię za chatką i Bieszczadami, ale muszą jeszcze trochę poczekać. Tata ważniejszy. Puki co, piekę chleb i myślę tęsknie o chacie.
Jak rozkosznie się zapuściłaś Bożenko, i bale do północy i chleba pieczenie i spotkania towarzyskie :-)
OdpowiedzUsuńI pucowanie chaty i plewienie i gotowanie - podziwiam!
Droga Krystynko pięknie dziękuję za wizytę. Miło mi, że o mnie pamiętasz.
OdpowiedzUsuńTak, zapuściłam się! Masz rację, że trochę rozkoszne to moje " zapuszczenie" ale dalsza część nie napawa optymizmem. Po pierwsze nie tylko długo zwlekałam z postem ale jeszcze napisałam go na kolanie.Styl "woła o pomstę do nieba". Przepraszam wszystkich polonistów! Na dodatek nie przeczytałam moich wypocin i puściłam na tzw. żywca. Zrehabilituję się, bo właśnie napiszę kolejny post, przeczytam i poprawię! A teraz ślę Ci serdeczności. Do kolejnego spotkania w wirtualnym świecie.
Ja jestem były inżynier i nie zwracam uwagę na styl, nawet podobają mi się neologizmy, byle było szczerze a u Ciebie było szczerze.
Usuń