piątek, 26 maja 2017

Z perspektywy dnia wzruszeń



        -- Dzyń, dzyń! --- aż  podskoczyłam, bo dzwonek,  który rozdarł ciszę poranka, był energiczny i intensywny.
        --  Pali się? -- pomyślałam nerwowo, idąc w stronę drzwi. Za moment stałam oko w oko z niesamowicie przystojnym młodym mężczyzną, uśmiechającym do mnie. Uśmiech był zaraźliwy. Za moment i moje kąciki ust podniosły się. W ręku mężczyzny widniał bukiet różowych kwiatów.
        -- Poczta kwiatowa. -- powiedział, widząc na mojej twarzy zaskoczenie i niedowierzanie.
        -- No tak, przecież dziś " Dzień matki"!-- przypomniałam sobie i  mój uśmiech poszerzył się, gdy podpisywałam dowód doręczenia kwiatowej przesyłki.
        -- Miłego dnia! -- usłyszałam jeszcze i po chwili przystojny doręczyciel zniknął z mojego życia.
        -- Szkoda, że piękno tak szybko przemija. -- pomyślałam z żalem. I nie chodziło mi o zatrzymanie na dłużej momentu  cudzego uśmiechu, który był szczery, a nie sztucznie przyklejony do twarzy. Bardziej o przedłużenie tej chwilki, gdy czułam się zaskoczona, rozbawiona, radosna, ważna.  Przypomniałam sobie siebie sprzed wielu lat, kiedy dużo częściej zdarzały mi się bukiety kwiatów, z którymi stawał w drzwiach mój mąż... Teraz , gdy jestem dojrzałą kobietą o kwiatach pamięta rzadziej. I zatęskniła za tymi momentami jakaś cząstka mnie,  kobiety.  Ukryta w środku lekko przeterminowanego ciała młoda dusza zatęskniła za tymi chwilami...
Zamknęłam drzwi i mimo, iż wiedziałam od kogo są kwiaty, przeczytałam bilecik. "  Kocham Cię Mamuś . Wszystkiego najlepszego".
Moje oczy zaszkliły się. Serce przyspieszyło. To z radości, bo kocham kwiaty i córeczka wie o tym.
        -- Dzisiaj będzie piękny dzień! -- zanuciłam pod nosem.       
Wróciłam do kuchni i wzięłam do ręki kubeczek z kawą. Otwarłam drzwi na taras, usiadłam do laptopa. Zanim weszłam  w internet, coś zaszurało i w drzwiach tarasu stanął uśmiechnięty przystojny mężczyzna. Mój syn! W ręce trzymał bukiet kwiatów.
      -- Wszystkiego najlepszego! -- pochylił się nade mną i cmoknął mnie w policzek. I znowu oczy znalazły się w mokrym miejscu. Uściskałam serdecznie mojego przystojnego syna.
       --  Widzę, że moje dzieci pamiętają o matce! -- powiedziałam z uśmiechem, próbując radością przebić się przez wzruszenie.
       -- A dlaczego miałyby nie pamiętać! -- odpowiedział mi z zarzutem w głosie.
-- Wyskoczyłem na moment z pracy, aby ci złożyć życzenia. Teraz muszę już lecieć. -- dodał.
I  za chwilę pozostała po nim w powietrzu  jedynie mała nutka zapachu wody toaletowej.
        -- No właśnie. Dlaczego miałyby nie pamiętać? -- pomyślałam ze wzruszeniem , zabierając się za bankowe przelewy.
         -- Dzyń, dzyń ! -- ponownie w ciszę wdarł się obcy dźwięk. Popatrzyłam na wyświetlacz telefonu. Córka!
          -- Wszystkiego najlepszego kochana! -- usłyszałam. Roześmiałam się.
         --- Ale masz wyczucie czasu! Właśnie niedawno dostałam kwiaty. Piękne. Wzruszyłam się. A bonus , to był przystojny doręczyciel. -- powiedziałam i usłyszałam szczęśliwy śmiech córki. Chwila miłej rozmowy i znowu zostałam ze swoimi myślami. No cóż, jak ten czas leci! Moja córka jest mamą i doskonale wie ile szczęścia daje pamięć dzieci. Zamyśliłam się. Pomyślałam o  mamie, babci, która dla mnie była jak mama... Znowu łezka w oku się zakręciła...
        -- Co ja robię się taka miękka? -- zganiłam się. --  Parę myśli, parę wspomnień i zachowuję się, jak fontanna.
        -- Kap, kap, płyną łzy...-- zaśpiewałam fałszywie i zajęłam dalszymi przelewami.
        -- Dzyń, dzyń! -- dzwonek u drzwi oderwał mnie od komputera. W drzwiach stał mój prywatny przystojny mężczyzna obładowany siatkami.
        -- I na dziś to wszystko!. Muszę zabrać się za swoją pracę. Zrobiłem zakupy, byłem u mamy na cmentarzu....-- wniósł do kuchni zakupy.
A ja pobiegłam do siostry i umówiłam się na późne popołudnie. Właśnie sprzątała taras. Tata siedział pod parasolem w swoim starym fotelu i odpoczywał.
        -- Czy możemy około osiemnastej pojechać na cmentarz do mamy? -- zapytałam.
Przecież w Dniu Matki zawsze popołudniu przychodziłyśmy do Mamy. Przynosiłyśmy  kwiaty, jakieś dobre słodycze oraz serdeczne życzenia. Dlaczego miałybyśmy o tym nie pamiętać, pomimo iż zmieniła miejsce zamieszkania?...


Ps. A za parę dni wyruszam do chaty. Na razie spacerujemy na miejscu. Opuszczamy miasto i wędrujemy.  Jest pięknie. Wiosennie, zielono i kolorowo, jak to wiosną.


       






4 komentarze:

  1. Też się pochwalę, i był telefon od syna z Anglii, i drugi przyjechał z Jaśkiem; dobrego pobytu w chacie; pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś od paru dni walczę, aby odpowiedzieć i zawiesza mi się komputer. Może dziś się uda. Marysiu! Miło, gdy dzieci pamiętają.Czasem mimo tego, że są blisko, ciężko im dotrzeć do rodziców i składają telefoniczne życzenia. Są i tacy, którzy nie pamiętają, więc cieszmy się naszymi kochanymi dzieciakami. Dziękuję za życzenia miłego pobytu. Jestem od wtorku i nie mogę nacieszyć urodą rozszalałej przyrody. Niestety musimy ją okiełznać. Póki co podziwiam kwiaty,wdycham zapach ziół. Wszystkiego dobrego ;)

      Usuń
  2. Wzruszający post, moja córeńka przysłała mi książkę i anioła, bo wie, że to prezenty, które mnie zawsze ucieszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu! To moja książka byłaby dla Ciebie jak znalazł, bo i anioły w niej, trochę rozważań o życiu oraz trudna miłość... Pewnie dla córki również, a bo i tajemnica rodzinna...Pozdrawiam serdecznie;)

      Usuń