wtorek, 6 października 2015

wrześniowy rzut na taśmę - Szwajcaria Saksońska

Szwajcaria Saksońska, przełom Łaby
Zamek Stolpen
Mam zaległości w pisaniu mniej więcej około dwa weekendy. Właśnie dwa, które spędziłam na wycieczkach. Pierwsza trzydniowa zawiodła mnie do Kudowy Zdroju, gdzie spędziliśmy noc, pływaliśmy 18 km górskimi wodami na pontonach, a następnego dnia pojechaliśmy do sąsiadów zza miedzy. Ale zacznę od początku , a później będę opowiadała wszystko  po kolei. A więc zaczynam! 
         Raz w roku wraz z kolegami i koleżankami z pracy jeździmy we wrześniu na wycieczki. Staram się na nie jeździć, bo lubię takie atrakcje. Niewiele wycieczek mnie ominęło i to przeważnie z powodu innych wyjazdów, dla mnie ciekawszych lub ważniejszych. Tym razem w piątek z samego rana pojechaliśmy w stronę Kudowy Zdroju. W Bardzie Śląskim zaczęliśmy od spływu pontonowego " przełomem bardzkim".  Podzielono nas na 5-6 osobowe załogi, na plecy włożono nam pomarańczowe kamizelki, do rąk włożono po pagaju i jazda na wodę. Rzeka w tym sezonie ma wiele mielizn. Myślę, że jest w miarę bezpieczna, choć są miejsca, gdzie nieźle pontonem kręci i człowiek czuje się jak na karuzeli. Są też takie, gdzie ponton zawisa na skałach wystających z wody, lub pomiędzy dwoma wielkimi głazami i nijak nie daje się zepchnąć, ale to tylko podnosi adrenalinę i dodaje smaczku. Och, jak było wesoło! Machaliśmy pagajami jak szaleni, wiosłowaliśmy zawzięcie. Ręce nam czasem mdlały, ale sceneria górskiego wąwozu z wijącą się rzeką pomiędzy kolorową, jesienną ścianą lasu, to wrażenia niezapomniane. Nawet gdy trzeba było górą przenieść ze sto metrów ponton, nie zatarło wrażenia niezłej przygody. Niestety nie mam jeszcze zdjęć z tego spływu i wrzucę w bloga następnym razem. Zdjęcia robił nasz kapitan, bo tylko on miał wolne ręce, gdy my machaliśmy wiosłami.
Oczywiście później na brzegu zjedliśmy obiad grillowy w nadrzecznej scenerii i pojechaliśmy do hotelu w Kudowie Zdroju, a hotel " Adam Spa" stał się naszą bazą wypadową.
Kudowa, widok z parku zdrojowego.
Następnego dnia, bardzo wczesnym rankiem udaliśmy się najpierw do  zamku Stolpen, 800 - letniego zamku wybudowanego przez króla Augusta II Mocnego, w którym uwięziona była hrabina Cosel.



Anna Konstancja Cosel została królewską metresą Augusta II Mocnego, ale wielokrotnie sprzeciwiała się rozkazom króla i w Wigilię 1716 roku w wieku 36 lat została uwięziona w Stolpen. Zmarła w wieku 84 lat w wieży św. Jana w Stolpen i jest pochowana w kaplicy zamkowej.
                                           Ślady historii obecne w dawnych pojazdach.

 A to narzędzia tortur zgromadzone w jednej z wież zamku, który w około 1200 roku był słowiańskim dworem obronnym, a na początku XIII wskutek ekspansji niemieckiej, wieku został przekształcony w siedzibę biskupów miśnieńskich. Do rąk Augusta Mocnego trafił w 1559 roku.


Jest nawet" instrukcja  obsługi" nieszczęsnego delikwenta.












Oprócz zwiedzania zamku można było wypić kawę w takiej urokliwej kawiarence.

Po zamku Stolpen była również podróż do Rezerwatu Skał Piaskowych Bastei. Zwiedzaliśmy rozległą grupę efektownych skał z ruinami średniowiecznego zamku. Wycieczka zapierała dech w piersi.




Końcowym punktem wypadu do sąsiadów była Twierdza Koningstein o powierzchni 13 boisk piłkarskich, położona na widocznej z daleka platformie skalnej, na wysokości 247 m nad poziomem Łaby.



















W twierdzy Koenigstein więzionych było ponad 1000 więźniów, często politycznych. Również obydwaj polscy książęta Jakub i Konstanty Sobiescy. Podczas II wojny światowej utworzono tu obóz jeńców wojennych. Przebywali tu polscy wojskowi. Należał do nich generał Franciszek Kleeberg- komendant ostatniej dywizji Wojska Polskiego.


Po twierdzy górskiej w Bawarii Saksońskiej, masywie górskim, w następnym, trzecim dniu wycieczki byliśmy w Osówce. Obecnie, gdy szaleństwo poszukiwań złotego pociągu rozbujało się do maksimum, zwiedzanie pełnego tajemnic podziemnego miasta wchodzącego w skład kompleksu Riese  stało się prawie przymusem.
Faktycznie wycieczka była bardzo ciekawa. W ponad godzinnym zwiedzaniu poznaliśmy powstanie obiektu, ciekawostki o budowie kompleksu w Górach Sowich, wiele wiadomości związanych z Osówką.


Do domu wracaliśmy przez Kłodzko, pełni wrażeń i bardzo zmęczeni.

         Przez tydzień doszłam do siebie, bo gdzie mogłam dojść? I w niedzielę, bo w sobotę gościliśmy u siebie Hunów,( czyli słodką wrocławską bandę w większości rodzaju męskiego z jednym żeńskim wyjątkiem, w połączeniu z miejscowym klanem cudnych babskich potworów) pojechaliśmy na czterogodzinną rowerową wycieczkę. Było słoneczni, prawie letnio i pięknie. U nas, na Śląsku opolskim też jest przepięknie! Tylko trzeba to zauważać.
Januszkowice widziane od strony stawów


                                       Mój dzielny rowerzysta i współtowarzysz wycieczki.

                   Takie ślady historii też można znaleźć w zagajnikach Śląska Opolskiego.
W następną niedzielę już będę w Bułce, jak to mówi Kajetan, czyli u naszych aniołów.Tam nie mam zasięgu, czyli znowu będę miała dwutygodniowe  lub większe zaległości w prowadzeniu bloga, ale za to przywitam się z Bieszczadami.Tak za nimi tęsknię!

3 komentarze:

  1. Ale miałaś piękne widoki :) Balsam dla oczu i duszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widoki rzeczywiście zapierające dech w piersi. Natomiast spacer kładkami nad przepaścią dla człowieka z lękiem wysokości, to "jazda bez trzymanki"..:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam w Stolpen i Konigstein ale prawie dwadzieścia lat temu, jak dziś pamiętam zachwycenie. Cudnie, że Ci się chce zwiedzać i wędrować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń