Nawet nie spodziewałam się, że tak wiele czasu minęło od chwili, gdy ostatni raz pisałam post. Wiele dni, miesięcy upłynęło, wiele się wydarzyło. Jeździmy do chat, kochamy je i tęsknimy, gdy jesteśmy daleko. W ostatnim czasie spędziliśmy w niej dwutygodniowy wrześniowy urlop, później dwukrotnie byliśmy jesienią, no i jak zwykle tam obchodziliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok. Wreszcie mamy miejsce, gdzie mieścimy się całą rodzinką i każdy ma dla siebie wystarczająco dużo miejsca, aby innym nie siedzieć na głowie. Gdy tęsknimy za sobą, to mamy duży pokój dzienny, gdzie możemy być razem, a jeśli ktoś chce pobyć sam, to ma swój pokój. Pełny komfort !
W chacie najlepiej mi się pisze. Już dawno skończyłam w niej drugą książkę. Gdy przyjeżdżam, wyraźnie czuję obecność muzy. Myślę, że jak wyjeżdżamy, to nie nudzi się w obecności bieszczadzkich aniołów. Szkoda, że jeszcze nie miałam dostatecznie dużo pieniędzy, aby wydać swoją drugą książkę. Życie jednak układa się zupełnie inaczej, niż to sobie planujemy. Myślałam, że zamieszkamy w chacie i od wiosny do jesieni będziemy tutaj przebywać, a nawet częściowo w okresie zimy. Niestety rzeczywistość nie pozwala mi na takie życie. Może to i dobrze, bo w ten sposób ciągle czuję się młodsza i bardziej potrzebna innym. Kocham swoją pracę, a ona nie pozwala mi na gnuśność, zmusza do dużej aktywności fizycznej i psychicznej. Gnam więc do przodu i tylko marzę , że może kiedyś...
Na razie jednak przystopowałam, na chwilę zatrzymałam się, bo wirusy nie mają świąt, urlopu. Wkroczyły w moje życie i zatrzymały mnie w biegu. Teraz już czuję się lepiej. Przestałam smarkać i kaszleć. Przechodzę rekonwalescencję. Wreszcie mam trochę czasu. Zajrzałam więc do bloga, a tu o zgrozo, ostatni wpis z czerwca 2013 roku. Postanowiłam więc zakasać rękawy i popisać troszeczkę, powspominać. Przynajmniej jesień 2014r. , no i świąteczny pobyt.
Jesienno-zimowa mozaika
 |
Spadł pierwszy śnieg. I między chatami stanął Pan Bałwan |
 |
Zapada zmierzch. Słońce szybko skryło się za Berdo. |
 |
Koziniec oczekuje na święta. |
 |
Gołe drzewa odsłoniły wody Zalewu Solińskiego |
 |
Chatkę otacza piękny jesienny koloryt. Bieszczady o każdej porze roku są urocze. |
 |
Uroda przydrożnej kapliczki jest niewątpliwa |
 |
Odszukaliśmy grób Michała, ordynansa Berlinga.
Zapaliliśmy znicz. Powspominaliśmy ostatnie spotkania.. |
 |
W drodze nad Jeziorka Duszatyńskie. Przejście przez potok. |
 |
Rosło duże, mocne,ale jakieś wicher dał mu radę, resztę zrobił deszcz, śnieg. |
 |
Doszliśmy do celu. Zza drzew wyłoniło się cudo. |
 |
Zapatrzeni w zieloną toń, nie liczymy upływającego czasu. |
 |
Wędrujemy pustymi szlakami. Kończy się lato. |
 |
Obronny kościółek. Szkoda, że zamknięty. |
 |
Z wysoka wszystko widać inaczej. |
 |
Panorama Bieszczadu |
 |
Wrzesień pod chatą. Jeszcze pięknie kwitną kwiaty, ale za tydzień zostaną po
nich ogryzione przez sarny kikuty. |
 |
Witamina C w owockach dzikiej róży.
Piękne i zdrowe! |
 |
Wystrugane przez bobry wielkie ołówki. |
 |
Zrobiło się pusto, jesień! |
 |
... |
 |
lecą liście... |
 |
O zachodzie słońca jesienny ogród ma bajkowy koloryt. |
 |
Cerkiewka przycupnięta na szczycie pagórka |
 |
I tylko zachodzące słońce nic sobie nie robi z jesieni. Nadal przegląda się w zalewie. Odlatują ptaki. |
Witaj, Bożeno, długo Cię nie było, jak zerknęłam na archiwum wpisów obok, ostatnio byłaś tu w 2013 roku; pisz, masz lekkie pióro, tak przyjemnie czyta się; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitaj Mario! Cieszę się, że lubisz czytać to, co piszę. Szkoda, że czasu brak na częstsze zaglądanie na bloga swojego i inne, zaprzyjaźnione. Zawsze zaglądałam do Ciebie z dużą przyjemnością i niecierpliwością, cóż się nowego u Ciebie wydarzyło. Więc może do następnego razu? pozdrawiam:))
UsuńKilka razy zastanawiałam się co u Ciebie słychać i czy blog jeszcze odżyje. Fajnie, że jesteś i mam nadzieję, że tak pozostanie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitaj Janeczko! Jak widzisz na razie blog żyje, choć co to za życie. Dość marne, oddech co 1,5 roku! Ale może w tym roku będzie lepiej. Miło mi, że zauważyłaś, że napisałam. Pozdrawiam! :)
UsuńBardzo się cieszę, Bożenko, że znowu się pokazałaś ;) Też się zastanawiałam, czy na dobre porzuciłaś bloga, a i przedtem nie za często pisałaś, a szkoda. Zdjęcia piękne, przenoszą mnie w inny świat (nie uwierzysz, ale nigdy w Bieszczadach nie byłam...).
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia życzę, uściski ślę ;)
Miło mi, że zaglądnęłaś do chatoManii. Sama jestem zaskoczona, że tak długo nie pisałam. No cóż, czasem tak bywa, że inne sprawy są ważniejsze, a doba ma tylko 24 godziny. Wiem, że też masz swoje miejsce daleko od świateł wielkiego miasta, jednak skoro nie byłaś w Bieszczadach, czas nadrobić zaległości. Ściskam Cię, buziaczki. ;)
UsuńJuż myślałam, że zrezygnowałaś z bloga. A tak bardzo lubię tu zaglądać :) Pozdrowienia! I czekam na 2 książkę, Pejzaż retro bardzo fajnie się mi czytało :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Gosiu, że nadal lubisz zaglądać do mnie i nie męczyłaś się przy czytaniu mojej książki. Miałabym wyrzuty sumienia, gdyby było inaczej. Zawsze, gdy jadąc w Bieszczady widzę tabliczkę Dębica, ciepło myślę, że tam mieszkasz. buziaczki;)
UsuńBożenka, następnym razem zaplanuj postój na kawę u mnie, zapraszam :)
UsuńPiękne zdjęcia. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. pozdrawiam;)
Usuń