Jawor, Kościół Pokoju.
O pałacu w Kliczkowie słyszałam wielokrotnie od Eli, mojej wieloletniej przyjaciółki. Gościła w nim parokrotnie, gdyż Ela jest zwolenniczką krótkich wyjazdów odpoczynkowych krajowych. Twierdzi, zresztą tak jak i ja, że Polska jest przepiękna, do Egiptu ona się już dość kiedyś najeździła, inne kraje Jej nie interesują, a teraz czas na" poznaj nasz kraj". Na tyle jej jeszcze starcza siły i energii. Odkąd przeszła na emeryturę parę razy w roku wyjeżdża w różne regiony Polski . Twierdzi, że podróże zagraniczne przestały ją bawić, poza tym są za bardzo męczące. Najlepsze są wyjazdy poza sezonem. Wreszcie ma okazję trochę lepiej poznać Polskę. Ma swoje ulubione tzw. miejscówki, a do jednych z nich należy Kliczków. Już parokrotnie namawiała mnie i Jędrka, abyśmy zobaczyli, jak to jest być gościem pałacu. Ela twierdzi, że w Kliczkowie jest całkiem wygodnie, a i jedzenie bardzo jej smakuje, poza tym można się zrelaksować na basenie, a kto lubi prażenie się w wysokiej temperaturze, to i pobyć trochę w saunie. Jest również mały sklepik z pamiątkami, piękne wnętrza i wokoło ładny park. Można spacerować do woli. Jest też obok stadnina koni i można sobie pojeździć, ale ona na takie wielkie bydle nie wsiądzie. Kiedyś w Egipcie próbowała pojeździć na strusiu, ale skończyło się na chęci i wstydzie, bo z uwagi na wagę odmówiono jej ptaka. Oczywiście opowiadała mi o tym zdarzeniu, kpiąc ze swojej wagi. "Nigdy nikt mnie tak nie upodlił, jak ten struś" , zaśmiewała się z siebie, jednocześnie zachwalając uroki Kliczkowa. Tak zachęcała, namawiała, że stało się, bo gdy pod koniec zimy byliśmy już spragnieni czegoś nowego, na elektroniczną pocztę przyszła oferta tańszego parodniowego pobytu w Kliczkowie. I zrobiłam sobie imieninowy prezent. Zresztą przekonałam Jędrka, że nie mam ochoty na żadne "prezentowe pierdolety". Tak więc z dzieciakami uczciliśmy okoliczność spotkając się w restauracji na imieninowym obiedzie, a następnego dnia wyruszyliśmy na zachód w kierunku granicy z Niemcami.. Pogoda była niezła. Słoneczko królowało na błękitnym niebie, temperatury znacząco się podniosły. Nastała iście wiosenna pogoda. Wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu. Po drodze zamierzaliśmy odwiedzić Kościół Pokoju w Świdnicy, który został wpisany na listę Dziedzictwa Kulturowego Unesco, a słynie z przepięknego barokowego wnętrza, niespotykanych malowideł ściennych oraz jego prawie bliźniaczą budowlę sakralną w Jaworze. Jawor był pierwszy i tu spotkało nas rozczarowanie, bo sezon na zwiedzanie zaczyna się dopiero od 1-go kwietnia. Obeszliśmy kościół i pod kościołem spotkaliśmy się z podobnie rozczarowaną grupą turystów w wieku emerytalnym, którzy już zdążyli odwiedzić Świdnicę, gdzie spotkał ich wielki zawód, bo kościół był zamknięty z powodu remontu. Daty końca remontu nie podano. Oszczędziło nam to jazdy do Świdnicy i całowania klamki kościelnej. Odłożyliśmy zwiedzanie na czas, gdy podwoje kościoła w Jaworze otworzą się dla zwiedzających, a także zostanie ukończony remont w Świdnicy. Pstryknęłam parę fotek na zewnątrz i w drogę ku pałacowi.



Plany nam się trochę pozmieniały. Pierwotnie myśleliśmy, że dotrzemy do Kliczkowa o zmroku, a tu niespodzianka. Dzięki temu nie mieliśmy żadnych kłopotów z dotarciem do naszego pałacowego hotelu.
Do Kliczkowa przyjechaliśmy , gdy słoneczko było jeszcze wysoko na niebie. Zaparkowaliśmy pod zamkiem na jednym z paru parkingów , umiejscowionym w przedniej części parku. Idąc do hotelu podziwialiśmy piękną bryłę zamku.
Patrząc na zamek rzeczywiście można byłoby zapomnieć, że to już dwudziesty pierwszy wiek.Okrągłe wieżyczki obrośnięte bluszczem, małe prostokątne okna , wielka imponująca bryła otoczona fosą, która wprawdzie porośnięta była trawą, ale łatwo można było sobie wyobrazić wodę na jej dnie.Zabraliśmy część bagaży i poszliśmy ku pałacowi, a może zamkowi...
Przeszliśmy półkolistym wejściem na teren podwórca zamkowego. Byliśmy w środku czworoboku, który tworzyły skrzydła zamku, łączone między sobą wieżami. W recepcji dostaliśmy klucz do naszego pokoju . Mieścił się w skrzydle, którego okna wychodziły na park i drogę wjazdową do zamku. Okazało się, że w czasie remontu zamku zainstalowano winę. A więc nie musiałam męczyć swoich chorych kolan na schodach. Szybko i wygodnie znalazłam się na piętrze. Odszukaliśmy pokój , a po przekręceniu klucza i otwarciu drzwi przed naszymi oczami ukazał się całkiem wygodny, czyściutki pokój hotelowy z małym przedpokojem i nowoczesną, wygodną łazienką. Solidne, zadbane ciemne meble, grube materace na łóżkach zapewniły nam komfort odpoczynku, a zarazem ich linia i solidność , ciemny kolor drewna pasowały do grubych murów.Nie było żadnego dysonansu. O tym, że to wnętrze zamku mówiła nie tylko grubość murów i głęboka wnęka okienna. Muślin firanek lekko przesłaniał piękne widoki. Było ciepło, bo we wnęce pod szerokim parapetem zainstalowano kaloryfery. Wcześniej obawiałam się chłodu wnętrz zamkowych, szczególnie wieczorem, ale moje obawy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, minęły. Temperatura powietrza na terenie pokoju była komfortowa. Obiadokolacja , którą jedliśmy w restauracji hotelowej była bardzo smaczna. A zabytkowe wnętrze, z malowidłami ściennymi, obrazami jakiś przodków , czy byłych właścicieli, dodawało niesamowitego nastroju. Spokojnie wypiliśmy smaczną kawę , zagryźliśmy deserem, pogadaliśmy i gdy przyszło do wyjścia okazało się , że na dworze zapadł zmrok. Podwórzec był oświetlony. Podświetlone rośliny zimozielone, długie , tajemnicze cienie... inny świat. Jakbyśmy przenieśli się do jakieś historycznej opowieści. Parkowe alejki zachęcały do spaceru. Kawałeczek przeszliśmy się alejkami w stronę parkingu i zabraliśmy resztę bagaży. Wieczorem Jędrek skorzystał z sauny oraz basenu . Mnie niestety ominęły te przyjemności, jednak spędziłam miło czas na czytaniu i telefonicznych rozmowach z przyjaciółmi.




Rankiem po obfitym i smacznym śniadaniu tym razem w sali w stylu Ludwika któregoś tam poszliśmy na długo spacer, zwiedzając park, cmentarz koni, całe otocznie zamku, stajnie zamkowe i pojechaliśmy do Żagania.

Ociupinka historii ; Zamek Kliczków zbudowany został w wiosce Kliczków, która znajduje się 13 km od Bolesławca. Niszczony podczas wojen napoleońskich. W XIX w. został gruntownie przebudowany. Parokrotnie gościł w nim Wilhelm II. Rozgrabiony był przez Armię Czerwoną . W 1967 r. był tu Ośrodek Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych. W 1970 roku zrujnowany został przejęty przez Politechnikę Wrocławską. Następnie został sprzedany i przerobiony na hotel. W 2001 r nastąpił koniec budowy. Powstał
basen w starej ujeżdżalni, SPA, w 2012r. otwarto część hotelową w Folwarku Książęcym.
Zwiedzanie zamku z przewodnikiem trwa 2 godziny.
Żagań - co zwiedziliśmy;