Mam za sobą dwa tygodnie pełne przygotowań, różnych zajęć, wrażeń i szerokiej gamy emocji. W niedzielę wróciłam na chwilę do miasta. Niestety z uwagi na chorobę i wiek taty nie mogę zamknąć drzwi od swojego miejskiego mieszkania i spędzić wiosnę, lato oraz jesień w chacie, o czym ciągle marzę. Obecnie jest to niemożliwe. Spotkanie z ludźmi, z którymi pracowałam przez wiele lat było cudne. Nawet łza zakręciła mi się w oku, gdy w sobotni wieczór śpiewaliśmy pieśni biesiadne . Zrobiło się ckliwie. Patrzyłam na naszą 17 osobową gromadkę i myślałam o tym , jak dobrze było z nimi współpracować. Jesteśmy tak różni, ale stanowimy naprawdę zgrany zespół. Uzmysłowiłam sobie, ile tracę, zyskując wolność. No cóż, takie jest życie. Ciągle musimy zmagać się ze stratami. A to jedna z nich. Później wszyscy pojechali, a gwarna przez trzy dni chata stała się cicha, zamyślona.Następny dzień nie był łatwy, a w dodatku Jędruś na trzy dni musiał wyjechać. Zostałam sama, otoczona nostalgicznymi myślami , a chata mglą i deszczem. Te dni samotności i wytężonej pracy, bo trzeba było chaty doprowadzić do stanu sprzed spotkania, pomogły mi zamknąć drzwi od starego życia i uchylić od nowego. Po dwóch tygodniach musiałam wyjechać. Zostawiłam za sobą stok pełen coraz wyższej trawy i rozkwitających po kolei różnobarwnych kwiatów. |
|
Zajrzałam do Ciebie i złapałam, ,,oddech,, Cudowna okolica.
OdpowiedzUsuńZajrzałam do Ciebie i złapałam, ,,oddech,, Cudowna okolica.
OdpowiedzUsuńTaka melancholijna pogoda też ma swój urok, można bezkarnie gapić się w okna i nie mieć wyrzutów, że się nie plewi, sieje, sadzi, uszczykuje itd.
OdpowiedzUsuń