niedziela, 6 listopada 2011

wydumane

         Jakoś ostatnio mam małą motywację, aby nadal regularnie prowadzić wpisy na blogu. Zastanawiałam się nad powodem mojej niechęci. Analizując sytuację, doszłam do początków. Właśnie ... dlaczego zaczęłam prowadzić bloga? Powodem były chaty, których nie było, a miały powstać. Miał to być pamiętnik naszych zmagań. Zapiski jak z niczego można tworzyć coś. Jak wtedy napisałam" na początku było marzenie" . Marzyłam i nie bardzo wierzyłam , że damy radę. Było trudno, nie raz, nie dwa podupadaliśmy na duchu, ale udało się ! Teraz chaty stoją. Cieszę się nimi, jak wariatka i nie ważne, że przez wiele lat będziemy borykać się ze spłatą kredytów... 
 Ale wracając do mojej blogowej niechęci, myślę, że ten trop jest najwłaściwszy. Po prostu powód prowadzenia blogu odpadł. Już nie muszę zapisywać na jakim jesteśmy etapie. Już nie przelewam na monitor swoich obaw. Zastanawiam się więc, co dalej ???

 Jesień nastraja melancholijnie. Wprawdzie w tym roku jest dla nas bardzo łaskawa, ale mimo wszystko to jesień. Gdy wyjeżdżam w tzw. teren, mijam kolorowe lasy, barwne łąki, ale powroty do domu bywają przeważnie inne. Szybko zapada zmrok. Nagle znikąd pojawiają się wielkie gazowe płaty mgieł, które same w sobie mają wiele melancholii i smutku.

 Zeschnięte wysokie kwiatostany traw są przepiękne, bardzo malarskie, ale ich barwy oscylują w beżach, szarościach, bielach. To eleganckie kolory, jednak mało optymistyczne. Co ma smutek do mojego bloga? Chyba ma, bo jakoś sam wplótł się w moje rozmyślania.  "ChatoMania" zakończyła jakiś etap. W zasadzie powinnam na tym zakończyć...

 Jednak przyzwyczaiłam się do świata równoległego, świata w internetowej rzeczywistości. Z chęcią zaglądam do innych blogów i cieszę się, jak ktoś do mnie zagląda. Mam tu swoje sympatie, ulubione blogi.
Coś mnie łączy z ich właścicielkami. Może podobna wrażliwość, może ciekawa cecha charakteru, którą wyłapuję poprzez zdania układające się w tekst bloga.


Mam zdecydowanie zbyt mało czasu, aby często i bardziej aktywnie uczestniczyć w tym ciekawym świecie.
Moje realne życie jest zbyt intensywne i czasochłonne, abym mogła robić to częściej. Nie zawsze odczuwam też potrzebę pisania.

 Więc, czy powinnam nadal prowadzić bloga?  Myślę, że jeżeli wytrwam, to możliwe, że będzie on już inny.
Jaki? Jeszcze nie wiem. Sama jestem tego ciekawa. Myślę, że będzie taki, jaka ja będę w trakcie jego pisania. Będzie taki, jakie będą moje potrzeby, związane z pisaniem. W końcu każdy po coś prowadzi bloga.



Mam świadomość, że teraz nazwa mojego bloga będzie zdecydowanie mówiła o czyś zupełnie innym. Przedtem kryła w sobie pasję przekształcania marzenia w chatę w jednym z najpiękniejszych regionów Polski. Pasję szaloną, bo zbudowaliśmy swoje marzenie 400 km od swojego stałego miejsca zamieszkania. Na tyle daleko, aby się nim delektować rzadko, a przez to na długo zostanie ono dla nas wisienką na samym szczycie tortu. Tak powinno być z marzeniem. Gdy jest zbyt powszednie, traci swój urok.
Tak sobie tłumaczę , gdy wściekam się, że nie mogę zbyt często odpoczywać w naszej kochanej chacie...
Od teraz "chatoMania" będzie tylko tytułem mojego bloga. Szkoda, że nie mam na imię Mania, bo nie byłby on od czapy.



 A więc żegnaj mój stary , dobry blogu.  Twój czas opowieści o chatach minął. Po prostu odszedł!

Na razie jeszcze nie wiem jaki będziesz. Nie mam  sprecyzowanego kierunku pisania. Nie robię na drutach, szydełku, nie tworzę biżuterii, pięknych kartek...itd. Więc z pewnością nie będzie on tematyczny.


A może nadal będzie rodzajem pamiętnika. Wiem! Powinien być tzw. zapiśnikiem ( idiotyczna nazwa) , to od zapisków o dowolnej treści, które akuratnie przyszły mi do głowy, bo... wydarzyło się właśnie TO w moim życiu! A co się wydarzy? Zobaczę.

                    Jeśli więc nadal będziecie ciekawi co myślę o tym , czy owym, zapraszam serdecznie.

6 komentarzy:

  1. No wiesz co - już mnie przestraszyłaś! Skoro marzenie się spełniło, to nie można dalej zapisków spełnionych marzeń prowadzić?!
    A że wpisy rzedsze - to co. Przecież to nie wyścig, obowiązek. Ma być szczerze i z potrzeby. Czasem wręcz wskazane wstrzymanie się na trochę, nic na siłę.
    P.S. Ależ piękne zdjęcia dziś u Ciebie! Kocham takie widoki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Gosiu za słowa otuchy . Z tego co piszesz wnioskuję, że prawie każdy tak ma. Rzeczywiście pomysł na zapiski spełnionych marzeń jest dobry, ale jeśli miałabym się tylko tego trzymać, to byłoby nudno. Myślę więc , że tak jak napisałam, będzie trochę o moich wyprawach i pobytach w chacie, ale też o innych rzeczach. pozdrawiam serdecznie i do kolejnego spotkania u Ciebie lub u mnie. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no! co też za myśli chodzą Ci po głowie! będziesz nam pisać o wszystkim, marzenia spełnione, ale zawsze coś dzieje się wokół, i przy chatach z arniołami i w Twoim życiu. I na to będę czekać, może wpisy będą rzadsze, ale to wcale nie szkodzi, pozdrawiam Cię serdecznie, pa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wielką nadzieję, ze nie przestaniesz pisać postów na swoim blogu. Uwielbiam do Ciebie zaglądać i czytać i na pewno nie jestem w tym odosobniona. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też, ja też! Lubię do Ciebie zaglądać ;-)) A sama zakałapućkałam się w róznych sprawach zaległych (zoraz bardziej) i bieżących, więc też piszę rzadko. I cóż z tego?! Rzadko, ale za to jak wtedy jest miło ;-))
    Widoki piękne, proszę o więcej. (W jakiejkolwiek formie, może być w formie spełnionych marzeń ;-))
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to jest z myślami Marysiu, że po głowie nie zawsze chodzą takie, jak powinny. Mamy różne nastroje, różne refleksje.Niemniej miło mi, że nie wszystko, co piszę jest dla Ciebie nudne. Niedługo znowu pojadę do chaty i arniołów, więc z pewnością opowiem, co nowego.Przesyłam pozdrowienia :))

    Cieszę się Janeczko, że czasem u mnie coś podczytujesz. To bardzo miłe przeczytać, że lubisz mój blog. Z przyjemnością też zaglądam do Ciebie. Niestety nie potrafię tworzyć tak pięknych rzeczy. Pozdrawiam serdecznie:))

    Widzę, że rozumiesz Inkwizycjo, jak to jest z natłokiem różnych różności. Czasem wydaje mi się, że za bardzo rozmieniam się na drobne. Łapię dziesięć srok za ogon. To nie jest zdrowe podejście do rzeczywistości. Przy takiej zachęcie mam nadzieję, że od czasu do czasu pociągnę bloga dalej. buziaczki:))

    Dziękuję Wam dziewczyny za duchowe wsparcie.

    OdpowiedzUsuń