Pewnego sierpniowego dnia popatrzyłam tęsknie w stronę zapory w Myczkowcach i podjęłam decyzję; muszę piechotą pójść na zaporę. Jeden dzień wakacji może być " po płaskim". |
Ale wracam do " podróżniczej" opowieści. Otóż szłam jezdnią dalej , ciesząc się widokiem pięknych kwiatów, porastających pobocza.
Od czasu do czasu zbaczałam z drogi i schodziłam nad brzeg zalewu. Poprzedniej nocy padało, brzeg był mokry. Jeszcze słoneczko go nie osuszyło.
Nad brzegiem rosły "rzepy"- Jeszcze były bardzo mało dojrzałe, ale za to jakie urodne!
Od lądu wiał lekki wiaterek. Powierzchnia wody była pofalowana, jak niebiesko-szara krepina.
Bogactwo ziół, kwiatów, czarowało oczy, a ich zapach drażnił nos. Zamyśliłam się nad pięknem bieszczadzkiej przyrody, a tu nagle minął mnie po drugiej stronie jezdni jakiś mężczyzna z płowym pieskiem. Gdy trochę odeszłam, krzyknął do mnie;
- Czy to pani...( zapomniał biedak mojego imienia), żona Andrzejka? Czy Andrzejek też przyjechał?--
Przyjrzałam się dokładnie mężczyźnie.
--No rzeczywiście, to pan Edzio!-- odkryłam . Jednak ogolony, ubrany świątecznie, ni jak nie przypominał osobnika z ławeczki spod sklepu. I zmylił mnie też ten pies na smyczy.
-- Przykro mi, ale tym razem jestem sama.-- odpowiedziałam.
-- Szkoda, bo miałem do niego zapytanie.-- z twarzy pana Edzia zniknął uśmiech, a pojawiło się rozczarowanie. Pewnie biedakowi znowu brakowało parę groszy na małe piwko.
Pan Edzio zniknął za zakrętem drogi, a ja nadal maszerowałam w stronę zapory.
Blisko przystani kajakowej znalazłam takie śmieszne dwukolorowe kwiatki. Z najeżonej kulki wystawały żółte, pomarszczone spódniczki. Jeszcze takich dziwaczków nie widziałam.
Wreszcie dotarłam! Weszłam na zaporę. Urządzono na niej deptak. Małe grupki spacerowiczów przemieszczały się z jednej strony na drugą. Czasem ktoś zajrzał przez okno do maszynowni mieszczącej się w wystającej , murowanej budce. Przed jedną z budek maszynowni siedziało trzech pracowników. Popijali kawę i gawędzili. Widać mieli przerwę śniadaniową.
Usiadłam na ławce na drugim końcu deptaka i wchłaniałam takie właśnie widoki. Czyż świat nie jest piękny??? Świeciło słoneczko. Wystawiłam do niego twarz. Może złapię trochę opalenizny.
Pokontemplowałam, odpoczęłam i ruszyłam z powrotem.Tym razem szłam podnóżem Kozińca. Po drodze minęłam tabliczkę z napisem " Rezerwat Przyrody - Koziniec".
Na łące znalazłam znowu całkiem inne kwiaty....
Przytuliłam się do samotnej brzozy. Poczułam jak z jej pnia wpływa we mnie dobra energia...
I pod koniec wędrówki naszło mnie trochę nostalgii; to już niedługo jesień, skoro drzewa zmieniają kolory. Jak ten czas bezlitośnie gna!
Na jezdni pojawił się jakiś samochód z kolejnymi turystami .
A może dobrze, że niedługo jesień, bo Bieszczady znowu będą takie, jakie być powinny; czyste, ciche i dzikie?
Bo Bieszczady to najcudniejsze miejsce na ziemi, chociaż czasami bardzo trudne.(Wiem, nie zaczyna się zdania od ,,bo''). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzyjemny spacerek :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tych prawdziwie dzikich miejsc jest już malutko. A spacerek miałaś piękny!Zdjęcia bardzo urokliwe.
OdpowiedzUsuńCzy w tamtych stronach na poboczach dróg rośnie także moja ukochana cykoria podróżnik, którą wszyscy traktują jak zielsko? Kwitnie na niebiesko.
Miłego:)
Bożeno, dziś przejeżdżałam przez Bieszczady, pod połoninami, słoneczna pogoda przyniosła wielu turystów, uciekaliśmy tym szybciej do naszej chatki, po pstrągu w Przysłupiu, poczekam na złotą, polską, chcę tam wtedy być, serdeczności.
OdpowiedzUsuńA widzisz, po płaskim też może być ciekawie ;-) Piękne są tamte okolice, choć oczywiście byłby bardziej urokliwe bez hałaśliwych tłumów. Już niedługo znikną... i będzie jeszcze piękniej ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Poganko- Bieszczady rzeczywiście są cudownym miejscem. W pełni się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńGosiu- Miło mi ,że odwiedziłaś mojego bloga. :))
Elu- Czasem w Bieszczadach można trafić na prawdziwe dzikie ostępy. Ale to w tych głębokich, prawdziwych Bieszczadach.Nie wiem, jak wygląda Twoja cykoria, ale sprawdzę i jak będę wiedziała, to dam znać.
Mario- czy pstrąg z grilla w Przysłupiu nadal taki dobry?
Próbowaliśmy zdobyć tajemnicę przypraw, ale bezskutecznie. Mam nadzieję, że uda mi się być w chacie właśnie, gdy Bieszczady sypną kolorami.
Inkwizycjo- Bardzo tęsknię za wyludnieniem Bieszczadów. Ale to chyba będzie dopiero w listopadzie.
Dziękuję Wam za miłe komentarze. Przesyłam buziaczki.